- To co Frank, złożymy wizytę nowej koleżance? - zwrócił się do kolibra z łobuzerskim uśmiechem. Niespodziewanie, jego plan na resztę dnia uległ znacznej zmianie.
*
- To chyba twoje - powiedział, bezceremonialnie rzucając kartkę rozmiaru A4 na ławkę nieznanej blondynki, tym samym wyrywając ją z półsnu. Ta spojrzała na niego, potem na rysunek i z powrotem na niego. Chciała coś powiedzieć, lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust. Parker uniósł brew i wydał z siebie ponaglające "hmm?". Gdy jednak i tym razem nie otrzymał odpowiedzi, wywrócił oczami i westchnął z poirytowaniem, po czym ruszył w stronę drzwi i mruknął tylko na odchodnym beznamiętne "nie ma za co".
- Czekaj.. - słowa zatrzymały pośpieszny krok chłopaka. - Czemu je powiększyłeś?
Parker aż prychnął, po czym odwrócił się i spiorunował dziewczynę złośliwym uśmiechem.
- Powiększyłem? Ty tak na serio? - blondynka przełknęła ślinę. - Twoje reducio było tak niedbałe, że po godzinie rysunek sam wrócił do normalnych rozmiarów. Trzymaj się.
- Słucham? - odparła z zauważalnym oburzeniem. - Wykonywałam to zaklęcie więcej razy niż potrafię zliczyć i nigdy nie zawiodło. Ewidentnie coś w nim namieszałeś, ty...
- Spokojnie, złotko, nie bulwersuj się - zatrzymał ją w pół słowa, już kompletnie znudzony zaistniałą sytuacją. - Mówię jak jest, a jeśli twoje czary w jakikolwiek sposób przypominają twoje rysunki, to mam dla ciebie jedną wiadomość: nawaliłaś. Ale hej, zawsze jest miejsce na poprawę, co nie?
To mówiąc puścił oczko do dziewczyny, obdarzając ją perliście białym uśmiechem, z którego jad mógłby aż kapać na podłogę. Jej wzburzenie zaś z każdym słowem chłopaka narastało.
- Masz coś do moich rysunków? - warknęła, zabijając go wzrokiem. Parker przejechał ręką przez włosy w geście frustracji.
- Dobrze, może tak: masz ładną kreskę, serio. - powiedział wprost, chcąc jak najszybciej zostawić za sobą tą niewygodną sytuację. - Ale reszta? Trochę powiewa kiczem. Słuchaj, nie mam na to czasu, trzymaj rysunek, ja spadam.
<Iris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz