niedziela, 11 marca 2018

Od Isobel do ...

Przejechałam delikatnie palcem po różdżce. Wydawała się idealnie leżeć z mojej dłoni. Niby jedynie zwykłe narzędzie, jednak tak unikalne. Zdawałam sobie sprawę, że do siebie nie pasujemy. Zazwyczaj długość różdżki w jakiś sposób odzwierciedlała wzrost swojego właściciela. W naszym przypadku było inaczej. Jako, iż nigdy nie należałam do wysokich osób, wydawało się ironiczne, iż moja różdżka ma ponad 14 cali. Jej rączka była misternie zdobiona, przechodząc delikatnie w trzon. Drewno jesionowe zazwyczaj wydaje się jasne, jednak w przypadku mojej różdżki było wręcz nienaturalnie jasne. W świetle dziennym wydawało się niemal białe. Jedynie sam tył wyglądał jakby był podpalany. Dodawało to tajemniczości do całego efektu.
Zamrugałam i odwróciłam wzrok od różdżki. Miałam wrażenie, jakbym się spotkała z dawno nie widzianym przyjacielem. Różdżka w wakacje musiała pozostać w szkole, a na stałe otrzymywali ją dopiero pełnoletni czarodzieje. Często irytowała mnie ta zasada, jednak zdawałam sobie sprawę, iż wszystko jest dla większego dobra. Szczególnie mi się nie podobała, kiedy dowiedziałam się, iż mama, która skończyła Brytyjski Hogwart, mogła swoją różdżkę zatrzymywać przez cały rok.
Zlustrowałam znudzonym wzrokiem dormitorium. Mimo, że od kilku lat co roku spędzałam osiem miesięcy w tym miejscu, nie czułam się szczególnie jak w domu. Nigdy nie zawracałam sobie głowy wieszaniem plakatów ani zdjęć. Jedyne zmiany, jakie zostały tu wprowadzone przeze mnie to migoczące światełka na ścianach, których kolor dopasowywał się do mojego nastroju. Rozejrzawszy się jeszcze raz, wstałam i opuściłam sypialnie, kierując się do pokoju wspólnego. Nie zawracając sobie głowy innymi uczniami, wyszłam na korytarz. Zapowiadało się długie, z lekka nudnawe popołudnie, bez jakichkolwiek zajęć. Idąc pustym korytarzem słyszałam echo własnych kroków oraz dobiegający z daleka przytłumiony dźwięk rozmów. Źródło dźwięku znajdowało się jednak zbyt daleko, żebym mogła rozpoznać poszczególne słowa. Pogrążona w myślach, nie zauważyłam momentu, w którym wyszłam na dziedziniec. Tu również nie było zbyt wielu uczniów, jedynie pojedyncze osoby nie zwracające na mnie najmniejszej uwagi. Kiedy więc ktoś za mną odchrząknął, aż podskoczyłam:
— Chyba coś zgubiłaś — odwróciłam się na dźwięk obcego głosu.
Osoba, która za mną stała, trzymała w palcach mój pierścień. Zaskoczona spojrzałam na dłonie, nie wiedząc, jak mogłam przeoczyć moment w którym spadł. Wyciągnęłam dłoń, żeby odebrać swoją własność.
— Dziękuje
Nieznana osoba skinęła na mnie, ale się nie oddaliła. Najwyraźniej czas zawrzeć nową znajomość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz