środa, 14 marca 2018

Od Winony, CD Finnicka

- Prawie pół godziny spóźnienia. To żenujące, Prescott - rzuciła mocno poirytowana Winona na widok nadchodzącego Finnicka. Był zdyszany, a po zsiniałych ustach i mocno zaczerwienionych dłoniach, dziewczyna szybko zorientowała się, że musiał spędzić trochę czasu poza zamkiem, najpewniej zabawiając się ze swoimi znajomymi. 
- Dyrektor Chadwick czy to pani? Wygląda pani dzisiaj jakoś młodziej. Może nowa fryzura? - Finnick uśmiechnął się delikatnie. - Przepraszam, ale naprawdę, gdyby nie pani słowa w życiu bym pani nie rozpoznał.
- Daruj sobie. - Winona przewróciła oczami i weszła do Audytorium.
- Też się cieszę, że cię widzę, Winnie - mruknął Finnick idąc w ślad za dziewczyną.
Następne dwie godziny spędzili na ostatnich poprawkach scenariusza prezentacji oraz ćwiczeniu końcowego pojedynku, który miał podsumować wszystkie wcześniej omawiane kwestie i stanowić punkt kulminacyjny pokazu. Mimo, że przeprowadzali go już chyba po raz setny, nie potrafili trzymać się planu. Któreś zawsze rzuciło o kilka zaklęć za dużo i tak pojedynek wymykał się z pod kontroli i zamiast trwać mniej więcej minutę, zajmował ich aż piętnaście.
Tym razem również nie potrafili się powstrzymać.
- To już jutro - powiedział Finnick siadając na parapecie okna i odgarniając włosy z twarzy.
- Jakbym nie wiedziała - odburknęła Winona nawet na niego nie patrząc.
- Jesteś wkurzona bardziej niż zazwyczaj. Stresujesz się, co? - zapytał z nutą uszczypliwości w głosie.
- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć to tak. - Winona odwróciła się i nawiązała kontakt wzrokowy z Finnickiem. Widziała, że kąciki ust zadrgały mu lekko, gdy dostrzegł jej rumieńce nie będące pozostałością po stoczonym przed chwilą pojedynku. - Nienawidzę występów publicznych, rozumiesz? Cholernie nienawidzę. Jestem przerażona.
Winona zebrała swoje rzeczy i wyszła z Audytorium nie czekając na reakcje Finnicka. Nie chciała wiedzieć co sobie o niej pomyślał.
.

Następnego dnia rano, Mottshead czekał już na nich pod salą z wygiętymi w szerokim uśmiechu, ustami.
- No patrzcie, nie pozabijali się nawzajem - rzucił z przekąsem.
- Starałem się panie profesorze, ale ona jest chyba niezniszczalna - odpowiedział mu beztrosko Finnick.
- Czytałem wasz plan prezentacji i nie mam żadnych zastrzeżeń. Spisaliście się. - Mottshead klasną w dłonie. - Dobra, w takim razie skoro jest Prescott z jego humorem i idąca jak na skazanie, Breckenridge, to myślę, że możemy zaczynać. Widownia już na was czeka.
Winona otworzyła szeroko oczy.
- Ale mieliśmy teraz wszystko panu zaprezentować, a nie tak od razu... - Wnętrzności dziewczyny skręciły się gwałtownie. - Ja nie dam rady.
Mottshead chciał coś powiedzieć, ale Finnick go uprzedził.
- Wszystko będzie dobrze, Winnie. - Dziewczyna uniosła głowę i napotkała spokojne spojrzenie pary piwnych oczu. Zupełnie nieoczekiwanie poczuła się jak małe i słabe dziecko, które dopiero uczy się chodzić. Wiedziała jednak, że ktoś stoi tuż za nią. Ktoś kto nie da jej upaść i zrobić sobie krzywdę.
Finnick uśmiechnął się delikatnie.
- Idziemy? - zapytał.
Winona pokiwała tylko głową wciąż będąc oszołomiona tym spojrzeniem. Nigdy nie był jeszcze dla niej tak miły.
.

Dzieci zgromadzone w Audytorium od razu poderwały się z miejsc by lepiej zobaczyć nowo przybyłych. Przepychały się między sobą, chichotały i wymieniały uwagami.
Mottshead powiedział coś i nagle wszystkie odgłosy umilkły, a uczniowie z powrotem usiedli. Wówczas Finnick zaczął coś z zapałem tłumaczyć, natomiast Winona zorientowała się, że nie słyszy słów, a tylko to przysłowiowe coś. Zlepek sylab zmieszany z biciem serca i szybkim oddechem. Twarze dzieci zaczęły jej się zlewać w jeden wielki twór o tysiącu par oczu, wciąż otartych i wciąż wyczekujących rozrywki. Była zwierzęciem w cyrku, które musiało zabawiać publikę. Musiała tańczyć jak jej zagrają. 
Winona wbiła sobie paznokcie w rękę i starała skupić na tym co mówił Finnick, ale nie potrafiła. Nie potrafiła wychwycić nawet słowa z pomiędzy szumu jaki wypełniał jej głowę. To była prawdziwa tortura. 
Kiedy Winona myślała, że zaraz ucieknie z Audytorium znowu to zobaczyła. Znowu te same piwne oczy co wcześniej. Niespodziewanie jej ciało zaczęło się samo poruszać, a ręka uniosła różdżkę. Rzuciła zaklęcie, a chłopak je odbił. Wiedziała, że otworzyła usta, żeby wypowiedzieć inkantację, ale nie usłyszała własnych słów. Nie słyszała również kolejnych, które opuściły struny głosowe i wyleciały na zewnątrz. Finnick spojrzał na nią zdziwiony, ale szybko się uśmiechnął z wyraźną ulgą.
Winona nie miała pojęcia co się właściwie dzieje. Mówiła, rzucała zaklęcia, a wszystko w idealnej synchronizacji z Finnickiem. Działali jak dobrze naoliwiona maszyna. Jak jeden organizm. Dziewczyna musiała rzucić nawet jakimś żartem, bo widownia wybuchła nagle śmiechem, a Mottshead spojrzał na nią wzrokiem nieco zdziwionym, ale wciąż jednak pełnym podziwu.
Końcowy pojedynek poszedł po raz pierwszy zgodnie z planem. Zaklęcia śmigały w powietrzu rozgrzewając emocje uczniów do czerwoności. Kiedy odbito ostatnie zaklęcie rozbrzmiały wiwaty, ale Finnick szybko uciszył je unosząc ręce do góry. Została jeszcze jedna rzecz.
Winona szepnęła coś do chłopaka jednak ten pokiwał tylko głową, po czym srebrzyste smugi wystrzeliły z ich różdżek, a widowni odebrało mowę.
Testral, ramię w ramię ze smokiem, przeleciał nad głowami oniemiałych uczniów. Dopiero chwilę po zniknięciu partonusów rozbrzmiały takie wiwaty, że szyby w oknach zdawały się drgać. Winona w końcu odzyskała słuch, co skwitowała tylko westchnieniem ulgi.
- No nieźle. Udało się nam - stwierdził Finnick szeroko się uśmiechając. Chyba nigdy nie widziała go tak zadowolonego.
.

Jeszcze półgodziny po prezentacji, uczniowie pchali się do nich i zasypywali pytaniami głównie o patronusy i istniejącą czy też nie, dziewczynę Finnicka. Kiedy w końcu ostatnie z dzieci zniknęło za rogiem, pojawił się Mottshead.
- Wybitny. I jeszcze raz Wybitny - powiedział wskazując najpierw na Winonę, a później na Finnicka. - To wszystko. Macie talent. I tak Prescott wiem, że już to milion razy słyszałeś od tych uczennic łącznie z propozycjami matrymonialnymi. - Mottshead uprzedził otwierającego już usta, chłopaka. - Ale uważam, że warto wam to powtarzać, bo naprawdę jest ku temu powód. Chciałem jeszcze powiedzieć, że ten żart o zaklęciach rozbrajających był naprawdę świetny, Breckenridge. - Mrugnął do niej i odszedł.
- Podzielam zdanie Mottsheada - odezwał się nagle Finnick. - Nie sądziłem, że umiesz opowiadać kawały.
- Ja też nie - wykrztusiła Winona. Po raz kolejny zapadła między nimi cisza. Patrzyli tylko na siebie niepewnie zastanawiając się które powinno zacząć, ponieważ to był koniec ich wspólnego projektu. Koniec współpracy.
- Słuchaj. - Głos Finnicka był jakiś dziwnie słaby i odległy. - Dzięki, że zaproponowałaś ostatecznie żebyśmy jednak darowali sobie pokazywanie patronusów. To było miłe.
- Dzięki - odparła niepewnie.
- W takim razie... Cześć? - Finnick ewidentnie się zmieszał.
- Cześć - powtórzyła Winona i każde z nich poszło we własną stronę.
Dziewczyna czuła, że coś ciąży jej na sercu, ale zacisnęła tylko mocniej zęby i przyśpieszyła kroku. Nie było już do czego wracać.


<Finnick?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz