poniedziałek, 2 kwietnia 2018

od Dirka cd. Winony

-E tam, jaka żałosna. – Żachnął się Dirk i zaczął klepać się po klapach wściekle żółtej marynarki. – Co najwyżej nieco niefortunna - złapał spojrzenie Winony i szybko się zreflektował. - Cóż, wyjątkowo niefortunna. Ale są też i dobre strony bycia pechowym, jestem pewien.
Odpowiedziało mu tylko pełne powątpiewania prychnięcie.
Wreszcie z butonierki wydostał zdecydowanie niedopasowaną płócienną chusteczkę. Kolorem przypominała piwo kremowe za wyjątkiem zielonkawej fastrygi i bladych groszków o równie wątpliwej barwie. W rogu niewprawną ręką wyhaftowane były cztery litery: t. b. d. g. Gently wręczył ją Winonie z uśmiechem. Dziewczyna skinęła głową z wdzięcznością i przyłożyła sobie chusteczkę do policzka.
-Jak bawiłaś się podczas przebieżki po dachu? – Zmarszczył brwi. – Czasami każdemu może brakować ruchu, ale przyznam, że to intrygujący wybór miejsca na trening.
Winona zacisnęła usta w wąską kreskę i zmierzyła go czujnym spojrzeniem. Na widok jej miny, Dirk uniósł brwi.
-Skrzypłocz znalazł kryjówkę Przyczajacza. – Gently skrzywił się na sam dźwięk imienia skrzata. – Widziałam ją.
Głęboki oddech i ręce splecione na piersi były jedynymi oznakami zdenerwowania. Podobnie jak posiniaczone kolana i dwa drobne listki, które uchroniły się przed wyciągnięciem były ostatnimi śladami po skoku z dachu zamku. Jak na kogoś biegającego parę chwil wcześniej po dachówkach paręnaście metrów wyżej wyglądała na niezwykle spokojną nie licząc bujania na piętach. Jednak spojrzenia kierowane w stronę chichoczących uczennic sprawiały, że Winona wyglądała na niepocieszoną. Niezręcznie poklepał ją po dłoni.
-Nauczyciele ją znaleźli. Kryjówkę znaczy. – Zwróciła się ponownie do Dirka i wystukała palcami niezidentyfikowany rytm na swoich ramionach. – A to oznacza, że zacznie się dociekanie i pytania. Takie coś przecież nie mogło wziąć się znikąd.
-Może uznają, że sam się uwolnił? – Głos chłopaka pęczniał optymizmem. Winona pokręciła głową. Dirk mimowolnie zauważył, że w świetle padającym od strony zamku rzęsy rzucają długie cienie na jej policzki.
-Dlaczego miałby to zrobić dopiero teraz? Mogą odkryć, że to nasza wina.
Moja wina, poprawił ją gorzko Dirk, ale nie powiedział tego na głos. I tego durnego elksiru. I tajnego przejścia. Ale głównie moja. 
Minęli ich kolejni wystrojeni uczniowie. Zabójczo wysokie obcasy stukały o zimne płyty, którymi były wyłożona ścieżka do Holu. Dirk podążył wzrokiem za skrzącym się pochodem aż po masywne dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do wnętrza zamku.
-Och. – wymsknęło się Gently’emu. Spojrzał na budynek, a potem na towarzyszkę. Następnie znowu na zamek i znowu na Winonę. Jego ręka zatoczyła szeroki łuk, kiedy zgiął się i teatralnym gestem podał ją dziewczynie Nagrodą za przerysowanie okazały się iskierki rozbawienia w zielononiebieskich oczach i drobna dłoń wsunięta pod ramię. Tak, odprowadzani spojrzeniami, dołączyli do innych uczniów zmierzających w stronę Holu.
Ogromne odrzwia zostały otwarte na oścież i wlewał się przez nie strumień balujących. Wokół unosił się intensywniejszy niż zwykle zapach palonych świec, tym razem zmieszany z kadzidłem o niezidentyfikowanej, ale ożywczej woni. Oprócz szeroko otwartych wysokich okien, przez które napływało chłodne podmuchy młodej wiosny, owo kadzidło było jedynym, co powstrzymywało duchotę i zapach tłumu przed przejęciem władzy absolutnej nad powietrzem w sali mimo strzelistego sufitu i uduszeniem zebranych na miejscu.
Wśród dominującej czerni i szarości sukienek i szat wyjściowych, Winona i Dirk wyglądali jak kanarki, które ktoś wrzucił między wrony. Podobnie jak kolor sukienki Winony, żółć marynarki Gently’ego sprawiała wrażenie, jakby jarzyła się w półmroku. Dotarli na pozostającą w ciągłym ruchu granice parkietu, za którą las mniej lub bardziej poplątanych nóg wirował i przemieszczał się w zastraszającym tempie. Gdzieś na prawo od nich brzmiała dudniąca muzyka, ale – wbrew obawom – nie tak głośna i pozbawiona melodii, że nie można by było pokiwać się w miarę spokojnie w jej rytm.
Widok przydeptywanego eleganckiego mokasyna wywołał mimowolny grymas na twarzy Dirka. W myślach złożył kondolencje palcom ofiary. Czując za plecami falowanie tłumu uczniów, którzy chcieli przedostać się na parkiet, szybko rozejrzał się w poszukiwaniu w miarę bezpiecznego miejsca i obiecywanego stolika z przekąskami.
Szturchnął Winonę w ramię.
-Tam chyba jest…
Zdanie przerwało mu gwałtowne popchnięcie od tyłu, prosto w kotłowaninę ciał, pełną poufałości i nadmiaru obcasów depczących nikomu niezawinione mokasyny. Dirk został wessany przez wartki strumień. Kręcił się wokół własnej osi, przepychany od jednej grupki do kolejnej coraz szybciej wraz ze wzrastającym tempem dudnienia. Wreszcie, potykając się o czyjeś sznurowadła, zdołał wyrwać ze skłębionej masy i stanąć tak, żeby ograniczyć kontakt fizyczny z innymi czarodziejami do minimum. Znalazł się w wirującym kole na środku parkietu, w oku cyklonu. Najwidoczniej nie on jeden – Winona z irytacją wypisaną na twarzy usunęła się z drogi wirującej parze i stanęła obok niego.
-Uwielbiam taką atmosferę – krzyknęła z kwaśną nutą w głosie, który ledwo wybijał się ponad hałas. Odgarnęła włosy za ucho i rozejrzała się, szukając drogi ucieczki między tańczącymi. Zanim jednak zdążyła zlokalizować prześwit, poczuła, że ktoś, a konkretnie Dirk Gently, bierze ją za ręce i zaczyna bujać tam i z powrotem w takt muzyki, zupełnie ignorując przerażony wzrok Winony. Nucąc głośno melodię, która i tak ginęła w muzyce chłopak pociągnął swoją mimowolną partnerkę, której protesty albo nie słyszał, albo postanowił puścić mimo uszu, do tańca. Ten polegał w większości na kręceniu kółek, ignorowaniu nadepniętych palców i okręcaniem Winony, która w przeciwieństwie do Dirka, nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą.  


              Z ust Winony wyrwało się ciche przekleństwo, kiedy poncz nalewany nieco drżącą ręką polał jej się po dłoni. Oblizała ją szybko. Smakowała wiśnią i karmelkami z Miodowego Królestwa. Kiedy obejrzała się na Dirka, ten stał skonsternowany przed monstrualną piramidą butelek nieopatrzonych etykietkami. Napój migotał i zmieniał barwy z jednego jaskrawego koloru na drugi.
              -To głupi pomysł – podpowiedziała Winona, patrząc z powątpiewaniem, jak chłopak bierze jedną z butelek do ręki, otwiera zaklęciem – bo wyważenie kapsla mogło skończyć się ofiarami – i ostrożnie wącha.
-Nie wygląda podejrzanie.
-Masz rację, budzi równie wiele zaufania, co sklątka tylnowybuchowa.
Dirk zachichotał, ale ku niedowierzaniu Winony, wychylił butelkę w momencie, kiedy napój zabarwił się na tę samą barwę, co jej sukienka. Dwoje czarodziei zamarło, jakby Gently mógł w każdym momencie zgiąć się w pół i do wtóru agonalnych jęków osunąć na podłogę.
W tym momencie Winona wybuchła śmiechem.
-Twoje usta – zdołała wydusić między płytkimi oddechami. Zrzucając po drodze parę sztućców i zaczepiając szatą o fontannę z czekolady i niezwykle ruchliwą figurką kupidyna, Dirk okręcił się wokół własnej osi w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć w charakterze lustra. Wreszcie jego wzrok padł na srebrną tacę. Odgarnął na bok babeczki dyniowe i uniósł prowizoryczne zwierciadło na wysokość twarzy. Z odbicia patrzył na niego Dirk numer dwa z okiem karykaturalnie powiększonym nierównościami tafli i prawym uchem odstającym jeszcze bardziej niż zwykle.
 Przeniósł wzrok na swoje wargi, które przybrały mocny, jasnobłękitny kolor.
-Pasują ci
-Serdeczne dzięki. – Uśmiechnął się promiennie. – Może powinienem rozważyć ten kolor na stałe. Podkreśla mi oczy.
Spróbował zetrzeć zabarwienie rękawem marynarki, ale pozostawił tylko na materiale zieloną plamkę w kształcie serduszka.
-Może wodą zejdzie? Chodź. – Winona z rozbawieniem wypisanym na twarzy pociągnęła go w stronę korytarza, ale o krok od progu stanęła jak wryta. Dirk rozejrzał się, szukając powodów nagłej utraty humoru, aż wreszcie jego wzrok padł na coś, na co patrzyła dziewczyna. Na głębokie wyżłobienia w kamiennej posadzce tuż przy wejściu do Holu. Ślady pazurów.

<Winona? :V>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz