sobota, 24 marca 2018

Od Francisa CD Lory

Francis już od trzech lat zaraz po kolacji wymykał się ze szkoły i zaszywał w szklarni. Nie sądził, żeby profesor Yates miał coś przeciwko tym wieczornym wypadom, chociaż nigdy nie odważył mu się o nich nawet wspomnieć. Może dlatego, że prócz opieki nad swoimi roślinami, Francis robił czasem małe żarty kolegom, a także spotykał się tu z informatorami. 
Po rozmowie z Lorą, Francis był jeszcze bardziej zdeterminowany niż zazwyczaj i przyszedł do szklarni o półgodziny zawcześnie. Chciał raz na zawsze pozbyć się Chestera. Rozgnieść go jak natrętnego robaka.
Francis obcinał właśnie liście jednej ze swoich roślin, kiedy coś głośno huknęło tuż za jego plecami. Odwrócił się gwałtownie. Ktoś niezgrabnie wstał z podłogi, a następnie uniósł kurczowo trzymając różdżkę i wycelował w jego pierś.
- Zabije - wycedził nowo przybyły przez zaciśnięte zęby.
- Cześć Jory - odpowiedział Francis odkładając sekator na blat stołu.
- Mnie też wydasz, co? - Nie odpuszczał chłopak. Włosy miał długie i czarne, a cerę ziemistą. - Chester był twoim przyjacielem. Ja jestem nikim, więc kiedy jej o mnie powiesz, co?
- Rany wy tylko o tym! - Francis uniósł ręce w błagalnym geście. - Dalibyście już spokój.
- Przestań Wyndham. - Jory zbliżył się o kilka kroków. - Wydałeś mnie już?
- Nie oczywiście, że nie - odparł oskarżony. - Słuchaj, nie wiem co się tak uczepiliście Chestera, ale trzeba zrozumieć dwie rzeczy. Po pierwsze to jak słusznie zauważyłeś, mój były przyjaciel, a to automatycznie czyni go moim obecnym wrogiem. Po drugie wszyscy dobrze wiedzieli, że handluje różnym świństwem co czyniło go paskudnym dostawcą. Mam już zresztą nowego, więc sam rozumiesz. Pozbyłem się balastu.
- Na moje miejsce też sobie kogoś znalazłeś? - zapytał jeszcze chłopak, ale w jego głosie dało się słyszeć nutę uprzejmości. Odpuszczał.
- Oczywiście, że nie. Jesteś jedyny - Francis uśmiechnął się może trochę zbyt zjadliwie. 
- A z ciebie gnida - rzucił chłopak chowając różdżkę. - Ale masz łeb do interesów.
- Nie zaprzeczę.
- Dobra to czego potrzebujesz? - Jory splótł ręce na piersi.
- I tu trochę wracamy do punktu wyjścia. Ta sprawa nie daje mi spokoju, a nie mam wystarczająco informacji, żeby... - zaczął Francis, jednak chłopak gwałtownie mu przerwał.
- Wiem, że lubisz lać wodę, ale do rzeczy.
- Chester. Potrzebuję dosłownie wszystkiego o Chesterze.
Jory uniósł zdziwiony brwi.
- Myślałem, że go dobrze znasz.
- Może kiedyś. Dzisiaj napadł mnie z dwoma psami, których nie kojarzę. Coś się zmieniło w jego otoczeniu, a ja już nie dam rady sam się tym zająć. - Na usta Francisa wypłynął grymas niezadowolenia.
- Rozumiem. Potrzebuję trzech dni. - Jory zasępił się i wyglądało na to że nad czymś się uparcie zastanawiał.
- Jakbyś przy okazji dowiedział się czegoś o innych osobach, niekoniecznie związanych z Chesterem, to wiesz, że nie pogardzę informacjami.
- Chcesz go zdyskredytować, prawda? - odezwał się niespodziewanie Jory. - Chcesz, żeby go wyrzucili ze szkoły. Nie boisz się że w takiej sytuacji, kiedy nic mu już nie zostanie do stracenia, wyda też ciebie?
- Nie ma nic z czym bym sobie nie poradził - odparł hardo Francis.
- Na pewno? - Jory uniósł brwi pytająco.
Oboje wiedzieli, że istnieje jedna, ale nie tak znowu drobna sprawa. To mogłoby wszystko zmienić.
- Jeśli wcześniej zdyskredytuję go do tego stopnia, że nikt nie uwierzy w jego słowa to jestem bezpieczny. Będzie sobie mógł mówić wtedy co chce i komu chce. - W oczach Francisa zamigotał niebezpieczny płomień.
- Ja nigdy o tym nie wspomnę, nawet gdyby mieli mnie wyrzucić ze szkoły, nawet gdybyś to ty mnie wydał - stwierdził Jory.
- Dzięki. - Francis rozumiał jednak, że to nie jest prawda, a zakamuflowane ostrzeżenie. Pamiętaj, ja też o wszystkim wiem, to właśnie próbował przekazać Jory. 
Najpierw pozbędę się Chestera, a później przyjdzie czas na ciebie, pomyślał Francis i uśmiechnął się szeroko.
.

W przeddzień balu Francis wypatrzył Lorę, samotnie siedzącą na parapecie okna niedaleko Holu. Chłopak poprawił niedbale włosy i przysiadł się do zdziwionej jego widokiem, dziewczyny.
- Sukienka na jutro już wybrana? - zapytał unosząc delikatnie kąciki ust.
- Może - odpowiedziała chłodno i zmierzyła go wzrokiem.
- Jeśli chcesz wiedzieć to mój garnitur jest już przygotowany.
- Wolałabym wiedzieć co z Chesterem. - Francis sposępniał trochę na dźwięk tego imienia.
- Jutro powinienem już wiedzieć wystarczająco dużo, żeby móc pomyśleć o jakimś konkretnym planie. - Oparł głowę o zimną ścianę. - Was coś łączyło, prawda? - zapytał nagle patrząc dziewczynie prosto w oczy.

<Lora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz