niedziela, 4 marca 2018

Dirk Gently


pewnie jakiś głęboki cytat.


 


Dirk Gently
Svlad Cjelli


• 26.11 • mugolak •

• leszczyna • włos z głowy wili • 13.5 cala 

• borsuk • szóstoklasista • Gromoptak 


Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Jeśli życie czegokolwiek nauczyło nadmiernie entuzjastycznego chłopaka z trudnościami w nawiązywaniu relacji to to, że wszystko jest ze sobą połączone, a we wszechświecie nie istnieje taka rzecz jak przypadek. Wszystko jest ze sobą połączone – jakkolwiek to nazwiesz, życiem Dirka coś kieruje. Przeciętni mogą to nazwać intuicją, lekkomyślnością, tępą ciekawością albo zupełnym brakiem instynktu samozachowawczego, ale on preferuje określenie holizm. Prawdą jest jednak to, że oprócz niezwykłej impulsywności ma coś w rodzaju szóstego zmysłu. Zwykle nie ma pojęcia co i dlaczego robi, ale wbrew sobie robi dokładnie to, co powinno być zrobione, żeby spowodować kolejne wydarzenia – niekoniecznie korzystne dla niego i okolic. Prawdziwy mistrz mimowolnych reakcji łańcuchowych.

Gubiąc drogi odnajduje sklepik, gdzie smutna właścicielka rozdaje worek czekoladowych żab każdemu, kto poświęci jej kilka chwil. Potyka się na schodach tylko po to, żeby sturlać się wprost do korytarza, w którym jego najlepszy i jedyny przyjaciel dobiera się do nie do końca chętnej czarownicy. Rzucając zaklęcie niewerbalne myli rozbrajające z ogłuszającym i patrzy, jak chłopak zatacza łuk w powietrzu, by uderzyć głową o marmurowy parapet. W gruncie rzeczy wszystko, co miało szczęście lub nieszczęście go spotkać, było wynikiem tragicznej zdolności Dirka do trafiania w miejsca, gdzie powinien być.


• zaklęcia i uroki rozszerzone • transmutacja • historia magii rozszerzona • astrologia •




-Chodź, wyjeżdżamy.

Śmieszne, ale nie do końca pamięta twarz swojego brata. Tyle, że wziął go wtedy za rękę. Kiedy przyjeżdżał, w wakacje, mieszkał w sąsiedztwie, umiał jeździć mugolskim samochodem i był jedyną osobą, której uśmiech widywał. Dirk mógł mieć wtedy dziewięć lat? Dziesięć? Todd był prawie dorosły i też wszyscy woleliby, żeby umarł. Dlatego chłopcy umówili się, że wymyślą swoje nowe imiona i zapomną o starych. Rozkładali się do snu w starym magazynie. Musiał być ulokowany gdzieś w porcie, bo do ich uszu docierał przytłumiony szum fal. Światło letniego księżyca ledwie przebijało się przez oblepione brudem szyby. Nie było jednak wiele do rozświetlania. Malutka hala była pusta nie licząc stosu palet, drewnianych filarów i gniazd ze śpiącymi gołębiami. Za dużo o paręnaście numerów kurtka Todda zakrywała blizny i siniaki na rękach Dirka i w opuszczonym budynku, mając za pościel podziurawiony koc, chłopiec po raz pierwszy czuł się bezpieczny. Zostawił lęk w schludnym ogródku z równo przystrzyżonym trawnikiem.

Został Dirkiem Gentlym.

 Dłoń Todda, kiedy pilnował, żeby Dirk nie wpadł do wody była zimna i we wspomnieniach – zupełnie nierzeczywista. Wieszał się na niej, kiedy wchodzili na statek. Wieszał się też na barierkach, z rozdziawionymi ustami oglądając płetwy węży morskich, które jak noże cięły spokojne wody Atlantyku.




Największy problem sprawiają mu ludzie. Ze swoim brakiem wyczucia i absolutnym analfabetyzmem jeśli chodzi o emocje na polu relacji społecznych porusza się z nie większą gracją niż buchorożec. Szczególnie trudne dla Dirka do pojęcia są uczucia innych – a zwłaszcza te pozytywne – względem jego samego. Nadrabia szerokim uśmiechem, niegasnącym optymizmem i osobliwym poczuciem humoru. Nawet jeżeli sytuacja przeradza się w wąski korytarz wypełniony zapachem niechęci i płynów fizjologicznych z drzwiami zupełnie po złej stronie i złamaną różdżką, zawsze wierzy, że stanie się coś, co zmieni bieg wydarzeń. Zwykle owo coś się dzieje. Jeśli byłoby inaczej, nie żyłby już od dawna. Wiara w celowość wszystkich przypadków, jakie go spotkały, to najczęściej jedyne, co powstrzymuje Dirka przed wpadnięciem w panikę. Aczkolwiek profilaktycznie wyleczył się ze zdania Zawsze mogło być gorzej. Sprawia wrażenie otwartego i choć nie stroni od nawiązywania znajomości, trochę boi się przywiązania; raz przekonany co do osoby, przychodzi mu to zaskakująco łatwo. W raz z tym idzie lojalność i strach, że zmieni ona zdanie i zdecyduje się odciąć więzi.


-Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Dirk.

                                                                             -Jestem twoim... co?


Emocjonalność i zaufanie do intuicji objawia się u niego w naturalnym talencie do rzucania zaklęć niewerbalnych. Leszczynowa różdżka odpowiada na uczucia Dirka urokami, których formuły nie potrafiłby wyartykułować poprawnie. Ta umiejętność bywa użyteczna w sytuacjach, gdzie jest zaangażowany emocjonalnie, jednak raczej nie przynosi pożytku na lekcjach. I choć siedzenie nad książkami nie jest najmocniejszą stroną chłopaka, uczy się stosunkowo szybko. Jest bystry i momentalnie czyni niezrozumiałe dla osób postronnych skojarzenia, dzięki czemu łatwiej wszystko zapamiętuje.




- Nie wiem, po co. – Dirk wzruszył ramionami, ignorując Julesa, który niemal biegnąc, starał mu się dotrzymać kroku. Jasnowłosy chłopak rozpoznał stalową determinację w oczach przyjaciela. Pojawiała się za każdym razem, kiedy Dirk odczuwał nagłą potrzebę, żeby coś zrobić – jak rzucenie podręcznikiem do eliksirów i ruszenie długim krokiem w stronę wierzy astronomicznej.
Przy zakręcie korytarza Dirk poczuł rękę zaciskającą się na przedramieniu. Jules zatrzymał go i silnym szarpnięciem obrócił do siebie. Był nieco wyższy i Gently był zmuszony nieco zadrzeć głowę, by zmierzyć wyzywającym spojrzeniem swojego przyjaciela. Julian Alexander Aberdorn był szczupłym czarodziejem z magiczną niemal zdolnością wyrażania emocji za pomocą brwi. Teraz były skryte za jasnymi kosmykami, które uciekły z niedbałego koczka, ale Dirk był prawie pewien, że lewa brew jest uniesiona w wyrazie lekkiej irytacji.
-Dirk, rozumiem że czasami musisz zeschizować. Naprawdę, każdy tak ma, ale…
Coś ciężkiego spadło na kamienną posadzkę tuż za zakrętem. Na krótką chwilę korytarz rozjaśniło światło, które niemal natychmiast zniknęło, zostawiając po sobie tylko powidok. Wtedy ciszę, jaka zapadła, rozdarł wrzask.


Chyba zawsze się szwendał. Po pustych polach, gdzie wiatr przyginał długie trawy do ziemi. Po kamiennych korytarzach Ilvermorny. Wyładowywał w ten sposób niespożyte zapasy energii i niemalże dziecinną ciekawość. Często mylił drogę i znajdywał kolejne nisze i ukryte korytarze w zamku, który wkrótce odkrył przed nim część swoich tajemnic. Mając jednak na tyle pokory, żeby rozumieć, że szkoła kryje w sobie więcej sekretów, niż można było odkryć w ciągu swojego życia, szukał dalej. Sam nie do końca wiedząc, czego. Dużo rozmawiał z duchami. W niektórych z opustoszałych feriami zimowymi dni prowadził z nimi konwersację częściej, niż z żywymi. Dirka bawiły wywody mlecznobiałych zjaw na temat jego bardzo brytyjskiego akcentu, często starał się naśladować ich sposób mówienia.


-Myślisz, że to wypali?
-Na głowę kelpii, Jules, myślisz, że ryzykowałbym nasze życie, gdybym wiedział co się wydarzy?




Jest właścicielem niezwykle zdegustowanej światem (a w szczególność Dirkiem) sowy. Ze względu podobieństwo do brata, nazwał ją Todd.



howrse: Enka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz