sobota, 17 lutego 2018

Finnick Prescott


                                                               
FINNICK JAMES PRESCOTT
szóstoroczny   09.04   czysta krew
   Czerwony Dąb  włos z ogona testrala  11 cali
OPCM   ZUR   EL   ZIEL   
Smok


Sto dziewięćdziesiąt centymetrów charyzmy i magnetycznego uśmiechu, obecne wszędzie i zawsze, wypełniające każde pomieszczenie, dominujące każdą konwersację. Słyszysz o nim zanim go poznasz, mówią ci, że to ten, o którym mówią wszyscy. Nie ma osoby, która nie przywitałaby się z nim na korytarzu. Ba, nie ma osoby, która nie znałaby jego daty urodzenia. Jeśli istnieje coś takiego jak szkolni celebryci, to Finnick wpasowuje się w podręcznikową definicję.


Stoi jak zwykle na środku korytarza, otoczony pokaźnym wianuszkiem, w niedbale noszonym mundurku, który dopełnia zawsze obecna na ramieniu chłopaka modroara błękitna. Wszystko o nim ma wyjątkowy urok, który zdaje się obrastać każdą osobę znajdującą się w polu rażenia. Jest w tym lekka nuta nonszalancji, choć tak subtelna, że można przymknąć na nią oko. Bije od niego spokojem i opanowaniem, ciepłem, jakie czuje się będąc w bezpiecznym schronieniu lub leżąc w ramionach matki. Całą swoją personą wzbudza zaufanie. Przedstawi ci się z tym swoim autorskim, szczeniackim uśmiechem i uściśnie rękę, trzymając kontakt wzrokowy. Zaskoczy cię przyjemne ciepło. Zacznie konwersację, skupiając się na tobie. Chce, żebyś poczuł się ważny i chce, żebyś czuł, że jest tobą zainteresowany. I nie ma w tym haczyka, nie ma samolubnego motywu ani dwulicowości, po prostu ma ochotę sprawić ci przyjemność. Jest autentyczny, co też na pewno poczujesz. Będzie chciał cię szczerze poznać, nawet, jeśli tylko na te piętnaście minut przerwy pomiędzy eliksirami a transmutacją. Będzie chciał poprawić ci humor, pośmiać się z tobą czy pogadać o pierdołach z czystej i prostej sympatii, jaką żywi do każdej napotkanej osoby. Wypełnia go pozytywność, która promieniuje i zaraża. Skinie głową na pożegnanie, w przypadku płci pięknej pocałuje w policzek, a szczery uśmiech ani razu nie zejdzie z jego ust.


Ej serio, po prostu staram się być miły. To żadna filozofia. Słowa, które niemal wytarły się już całkowicie o jego usta przez pytania z rodzaju "Jak ty to robisz?", wciąż jednak w stu procentach szczere. Finn nie jest typem manipulanta, nawet jeśli potrafi być przekonujący - fałszywości po prostu nie trawi ze względu na jej niepraktyczność i bezcelowość, a żerowanie na innych splata mu wnętrzności w węzeł gordyjski. To niesamowicie opiekuńczy chłopak z widocznym syndromem ojca, którego rolę jako autorytet dla rodzeństwa i głowa rodziny musiał przejąć bardzo wcześnie i bardzo nagle. Wyrobiło mu to jednak silne poczucie odpowiedzialności i asertywność, które pozwalają mu bez problemu przejmować inicjatywę w najcięższych sytuacjach. Czysty sangwinik o niesamowitych zdolnościach interpersonalnych i rażącej pewności siebie, który żywi się każdą konwersacją.


 Finn zawsze miał gargantuiczne pokłady nieposkromionej energii, które ze względu na zaistniałą sytuację rodzinną zaczęły bardzo dawać się we znaki. Zaprzeczenie, w jakie wpędził się po stracie taty zaowocowało pokaźnymi epizodami silnej manii, które ukazywały się w wypadkowej jako ubieganie się za kolejnymi dawkami adrenaliny. Skutkowało to oczywiście masą czynów, których bezpieczeństwo bardzo łatwo zakwestionować. Co za tym idzie, wszelkiego rodzaju używki od miękkich po twarde, których w świecie magicznym jest w bród oraz bezmyślne zbliżenia stały się jego odskocznią. To w tym czasie, między innymi, zapracował sobie na swoją wielką popularność, bo jak wiadomo - każdy lubi dobry show, a piętnastolatek wykradający szkolne pegazy i skaczący z dachu na przelatującą obok miotłę je zapewnia. Był tym, którego każdy chce mieć przy sobie, w swojej paczce czy na imprezie, bo gwarantował rozrywkę. Jednak mimo głoszenia swoich hedonistycznych poglądów z każdym dniem stawał się coraz bardziej wyzuty, czasem niemal opryskliwy, jakby coś wyssało z niego cały koloryt. Ten ciemny epizod nie trwał jednak długo, bowiem z pomocą kilku nieco faworyzujących go nauczycieli już pod koniec piątej klasy stanął z powrotem na nogi.
 Swojej przeszłości się wstydzi i ciężko mu ukryć zakłopotanie, gdy ktoś o niej wspomina. Stara się ograniczać swoją ryzykancką postawę do absolutnego minimum, chociaż zdarza mu się czasem poddać jej pokusie. Łatka beztroskiego dzieciaka przylgnęła jednak do niego, co dotyka go w sposób bardzo osobisty oraz ubliża jego inteligencji, której ciężko nie zauważyć. Jest to bowiem niesamowicie pojętny, wszechstronnie utalentowany chłopak i choć wyniki ze sprawdzianów pisemnych nie wybijają go ponad tłum, a przedmioty wymagające większego skupienia zdaje na poziomie najwyżej zadowalającym, to jego zdolności strategiczne nie mają sobie równych. Dzięki nim oraz perfekcyjnej koordynacji ruchowej zarówno rankingu pojedynków jak i zawodników quidditcha plasuje się na samej górze. W żyłach płynie mu zimna krew, toteż rzadko się zdarza, by tracił głowę. Diabelnie intrygujący i przyciągający uwagę, o rzadko spotykanym dystansie i pierwszorzędnym poczuciu humoru, które dzięki wielobarwności nigdy nie zawodzi w wywołaniu nawet stłumionego śmiechu.         


Nie mam na co narzekać, czyli odpowiedź, którą dostaniesz na każde pytanie związane z życiem prywatnym Finnicka. No i faktycznie, trzeba się postarać żeby móc lamentować nad dobrą średnią, sympatią nauczycieli, uwielbieniem rówieśników no i - umówmy się - całkiem przyjemną dla oka buźką. Duży dom na obrzeżach Bostonu, trójka wspaniałego rodzeństwa i niezastąpiona mama też nie mają wielu wad, czemu jest niesamowicie wdzięczny. Do rodziny ma szczególną słabość, bo jak wiadomo każda rodzina trzyma trupy w szafach, a w tym przypadku jest nim zgrabnie zamieciony pod dywan pan Prescott, czyli były auror, były mąż i ojciec,  aresztowany i skazany na dożywocie za zdradę Kongresu i masowy mord. W domu się o nim nie wspomina. Nie ma zdjęć, ubrań, żadnych pozostałości, a każdy list jest automatycznie odsyłany do nadawcy. Nadawcy, który w świecie pozostałych Prescottów już przestał istnieć.



The dragons do not dream. They are dreams. They do not work magic: it is their substance, their being. They do not do; they are.  


                              
26.06.1986


            Płacz Freddy'ego i bliźniaczek był jak wiertło w uchu, powoli miażdżące czaszkę, torując sobie drogę prosto do ośrodka bólu. Finn jednak miał wrażenie, że jego oczy już na zawsze przestały łzawić. Wszystko wydawało się być tak straszliwie daleko, że zaczął wątpić w prawdziwość sytuacji. W duchu modlił się o to, aby te przypuszczenia okazały się prawdziwe. Błagam, błagam, błagam. Cały pokój wypełniał szloch, który kroił mu serce niczym tort i pożerał kawałek po kawałku. Ostatnia godzina w przeklętym urzędzie trwała nieskończoność, a on obserwował ją klatka po klatce. Drżące dłonie matki. Powieki sióstr opuchnięte do czerwoności. Kłucie w klatce piersiowej z każdym wdechem. Wszystko to zbierało się u sufitu i z każdą sekundą wisząca nad nimi chmura robiła się coraz cięższa. Cisza przed burzą. Napięcie matki było tak silne, że Finnick był pewien, iż mógłby nanieść je na język i posmakować jego paraliżującej goryczy. Zaraz wybuchnie. Bez słowa wstał i o nogach z waty ruszył w kierunku rodzeństwa. Łzy cisnęły mu się do oczu, gdy siłą odciągał siostry od mamy wciskające między jęki pytanie "Gdzie jest tata?". W końcu cała czwórka znalazła się za drzwiami. Ryk matki, który wtedy usłyszał, zjadł ostatni kawałek.


autor: Brzytwa Ockhama 
howrse: valkyria

propozycje wątków zgłaszajcie w komentarzach, nie wstydźcie się ;)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz