piątek, 16 lutego 2018

Winona Breckenridge




Winona Velma Breckenridge

14.05 || Wampus || półkrwi
cis | włókno ze smoczego serca | 10 cali
szóstoroczna || OPCM | ZUR | TRSM | WR || Testral


Ma otwarte oczy. Z kącika ust wypływa mu stróżka śliny. Powiedzieli mi, że mnie słyszy, ale ja im nie wierzę. On już nie jest żywy. 
Nie tak jak być powinien.
Żuk nerwowo biega po denku słoika
.

Można urodzić się w "złej" rodzinie. Rodzinie niezwykle zżytej, posiadającej wspaniałą historię i szerokie wpływy w środowisku czarodziejów. Rodzinie "złej", bo niegotowej na twoje przyjście na świat. Niegotowej na przyjście kogoś tak odmiennego od nich samych.
Winona urodziła się jako pierwsze i zarazem jedyne dziecko młodego małżeństwa Breckenridgów. Brandy i Fredrick byli ludźmi czynu, pełnymi miłości do siebie nawzajem i magicznych stworzeń, które badali podczas licznych wypraw w różne zakątki świata. Nawet przy dziecku postanowili nie zrezygnować z wyjazdów, więc Winona spędzała większość czasu u rodziców Fredricka. Początkowo dziewczynka była oczkiem w głowie dziadków, ale wraz z biegiem czasu okazało się, że nie ma zupełnie żadnego talentu do latania na miotle. Dla Breckenridgów seniorów było to jak policzek. Ich rodzina od wieków zajmowała się quidditchem, co rusz zgarniając najważniejsze nagrody. Stało się to wręcz ich tradycją, obowiązkiem. Nawet ojciec Winony był jakiś czas obrońcą w jednej z amerykańskich drużyn, choć osobiście nie przepadał za lataniem. 
Dziadkowie zorientowawszy się, że sprawa jest przegrana odsunęli dziewczynkę i skupili całą swoją uwagę dwóch pozostałych wnukach, którzy dla odmiany radzili sobie na miotle znakomicie. Winona została sama. Rodziców wciąż nie było, a dziadkowie dawali jej na każdym kroku odczuć, że jest gorsza, że nic nie znaczy. 
Właśnie wtedy, gdy dziewczynka skończyła dziesięć lat, zdarzył się wypadek.
.

- Zobacz co przywiozłam. Łał, nie wierzę, że udało mi się zdobyć tego aż cały karton. - Brandy egzystuje w zupełnie innym wszechświecie. Jestem dziś po raz pierwszy od dwóch lat w swoim dawnym domu, a ona tylko opowiada o ostatnim wyjeździe. Pyta o coś. Nie słyszę, nie chcę jej słyszeć. Usiłuje mnie przytulić, ale ja się odsuwam. 
Jest mi niedobrze. 
Żuk zastyga w bezruchu
.

Nie wrócili. Nie dali znaku życia. Po tygodniu pojawiła się ona. Jego znaleźli dwa dni później. Nie był już tą samą osobą. W ogóle nie był już osobą.
Brandy i Fredrick szykowali się do - jak to sami określili - "wyprawy życia". W rozmowach byli enigmatyczni i nie chcieli sprecyzować dokładnie jakiego zwierzęcia szukają. Ostatecznie dziadkowie Winony dowiedzieli się tylko, że są w Brazylii razem z ekipą z Europy. Nikt tak naprawdę nigdy nie wyjaśnił co się stało. Ze wszystkich uczestników wyprawy o własnych siłach wróciła tylko Brandy. Kobieta była w tak olbrzymim szoku, że przez parę następnych dni nie mogła nic z siebie wydusić. Fredricka znalazła grupa ratowników, która przeczesywała okolicę. Medycy nie potrafili wyjaśnić co się właściwie stało i dlaczego mężczyzna jest jak roślinka, a jego skórę pokrywają nigdy nieblednące sińce. Członków ekipy z Europy znaleziono porozrywanych na strzępy w ciągu następnych dni. Brandy nie chciała nic mówić o tym incydencie poza przyznaniem się, że zostawiła męża na pewną śmierć.
Starzy Breckenridgowie wzięli syna do siebie do domu i umieścili go na poddaszu w jego dawnym pokoju. Zerwali jednocześnie kontakt z Brandy obwiniając ją o wszystko co złe w ich życiu, włącznie z egzystencją Winony.
.

Obserwuję jak moi kuzyni świetnie radzą sobie na miotle. Chcę wrócić do domu, ale mnie powstrzymują. On i ona. Rodzice Fredricka. W ich oczach widać mieszaninę sprzecznych emocji. Twarz mam mojego ojca, ale gdy tylko otworzę usta słychać głos mojej matki. Oni tego nie cierpią. Nie cierpią mnie. I ja siebie też nie cierpię. 
Chyba.
Żuk udaje martwego
.

Znalazła drogę. Odmienną od poprzedniej, może niewłaściwą. Wciąż jednak samotną.
Ilvermorny było dla Winony szansą na nowy start. Dziewczyna szybko się jednak zorientowała, że szkoła to też miejsce, w którym jej nie akceptują. Już nie chodziło o brak talentu do latania na miotle, a o to kim była. Jakich nawyków i zachowań nauczyła się przez te wszystkie lata w domu dziadków. Inni szukali tylko okazji by ją upokorzyć. Nie broniła się, nie potrafiła, aż nie odkryła swoich możliwości. Zobaczyła jak potężne są jej zaklęcia, jak szybko przychodzi nauka nowych sekwencji, jak zostawia wszystkich pozostałych w tyle. Podświadomie wiedziała co musi zrobić i ostatecznie nie przyszło to z większym trudem. W połowie pierwszej klasy ludzie przestali się nad nią znęcać, a wręcz zaczęli usuwać się z drogi. Uczniowie zaczęli bać się Winony. Z ofiary stała się drapieżnikiem stojącym najwyżej w łańcuchu pokarmowym. Potworem.
.

Jest nieprzytomny. Podbiegają do niego nauczyciele i pielęgniarka. Stoję obok zaciskając palce na różdżce. Wszyscy wiedzą, że to on zaczął, to on rzucił mi zaklęcie w plecy. Tchórz. Przejeżdżam rękawem pod nosem zbierając krew wypływającą z pękniętego naczynia. Wstaje. Żyje. Nawiązujemy kontakt wzrokowy, ale on szybko opuszcza oczy. 
I to ma być mój kuzyn. 
Żuk jest martwy
.



Żuk pływa w formalinie


Winona widzi świat czarno-biało. Ktoś jest albo dobry albo zły.
To proste.
Jeśli milczysz, jeśli nie reagujesz, trafiasz na czarną listę.
Jeśli robisz to czego od ciebie oczekuje zdobywasz jej sympatię.
Jesteś z nią albo przeciwko niej.
Tak działa ta gra.
.

Są tylko dwie możliwości.
Mówi prawdę.
Albo się nie odzywa.
Wybór jest zaskakująco prosty.
.

Obserwuje ludzi.
Gesty, mimikę.
Fascynują ją ponieważ ich nie rozumie.
Odczuwa empatie, ale nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć czyjegoś zachowania.
Jest ślepa na przyczynę, widzi tylko skutek.
.

Kiepsko się uczy wszystkiego co nie ma związku z rzucaniem czarów.
Omija Trolle, ale dobrze nie jest.
Nie chce jej się.
A może nie potrafi.
Ciężko stwierdzić gdzie leży przyczyna.
Głupotą nie grzeszy.
.

Odziedziczyła po ojcu starą i pozbawioną imienia sowę.
Jeszcze nigdy nie dostąpiła ona zaszczytu doręczenia jakiegokolwiek listu.
Taki już jej los. 
.

Widziała śmierć.
Widziała jak jej dziadek wiesza się na lampie w przedpokoju.
To było cztery lata temu.
Od tamtej pory potrafi zobaczyć testrale, a nawet jednego wyczarować.
Srebrzystego o delikatnie falującym kształcie.
.

Po raz pierwszy na mnie nakrzyczał. Mottshead. Przynajmniej zrobił to gdy wszyscy wyszli już z klasy. Był wściekły. Twierdził, że powinnam się hamować, że mogę kogoś skrzywdzić. Bał się. Sama nie wiem o kogo bardziej. Ich czy mnie. Mam zbyt dużą moc, ale nie potrafię narzucać sobie limitów. Magia to jedyne co umiem. Tym żyję. 
Nie chcę i nie zamierzam przestawać.
Żuk opada na dno słoika
.

Winona stara się nie afiszować. Siedzi zazwyczaj z dala od wszystkich, wybiera najmniej zatłoczone korytarze, a podczas lekcji zabiera głos tylko wtedy gdy jest to konieczne. Woli żyć w cieniu innych, niedostrzegana, zajęta własnymi sprawami. Ludziom ciężko jednak czasem nie zwrócić uwagi na dziewczynę noszącą wszędzie słoik z zaimpregnowanymi owadami, piszącą sobie po rękach aż do łokcia i potykającą się nawet na prostej drodze. Najtrudniej jest jednak oderwać od Winony wzrok gdy się pojedynkuje. Przeciwnik nie ma znaczenia. Ani jego siła ani determinacja czy nawet użyte zaklęcia. Wszytko to tylko kwestia chwili, chwili, w której z przerażeniem w oczach ląduje on na posadzce. Winona odwraca się i odchodzi, nie ma tu już dla niej nic interesującego. Mimo samych kiepskich ocen z prac pisemnych zawsze na koniec roku otrzymuje Wybitny z Obrony przed czarną magią, Zaklęć i uroków, a nawet co niezwykle rzadkie, z Transmutacji. Na pozostałych przedmiotach idzie jej znacznie gorzej, jednak już zdecydowanie lepiej niż w relacjach międzyludzkich. Winona nie ma pojęcia jak poprawnie interpretować język niewerbalny ani co powinno a czego nie powinno się mówić w niektórych sytuacjach. Będzie bezpośrednia, nie owijająca niczego w bawełnę, bo nikt jej jeszcze nie wytłumaczył, że pewne rzeczy ranią albo zwyczajnie są niestosowne. Sama jest natomiast niezwykle przewrażliwiona na swoim punkcie. Bierze do siebie każdą uwagę, a kiedy ma gorszy dzień rozkłada cudze słowa na czynniki pierwsze i doszukuje się w nich obrazy nawet jeśli nie takie były intencje rozmówcy. Potrafi się jednak cieszyć z małych rzeczy. Drobnych komplementów i uprzejmości. Docenia również momenty, w których los się do niej uśmiecha, daje kolejną szansę. Nawet ukończenie wszystkich codziennych rytuałów sprawia jej satysfakcje. Winona jest bowiem osobą bardzo przesądną i posiadącą całą listę rzeczy, które musi wykonać w taki a nie inny sposób. W przeciwnym razie wierzy, że czeka ją jakieś nieszczęście czy katastrofa. Obwinia się tym samym o wypadek Fredricka, ponieważ tamtego dnia złamała aż trzy swoje rytuały. Wbrew pozorom Winona nie jest osobą ponurą choć zazwyczaj nie okazuje całego posiadanego wachlarzu emocjonalnego. Wewnątrz targają nią burze i huragany, ale i często ogrzewa światło słoneczne. Dziewczyna zwyczajnie nie wie jak wyrazić pewne uczucia, ująć je we właściwe gesty czy słowa. Najswobodniej zachowuje się w obecności profesora Mottsheada, przy którym często się śmieje i żartuje. Jest tym kim mogłaby być gdyby nie jej historia. Gdyby urodziła się w nie tyle "dobrej", co "odpowiedniej" rodzinie.
.

Wokół mnie panuje kompletna cisza. Słyszę tylko bicie własnego serca i równomierny oddech. Właśnie wygrałam kolejny pojedynek i jeszcze nigdy nie czułam się tak silna, tak bliska ideałowi. To wspaniały moment. Chciałabym w końcu się do czegoś przydać, znaleźć sobie duży cel. Wykorzystać swoją moc. Swój nieograniczony potencjał. Uśmiecham się z satysfakcją. 
Triumfuję.
.

Słoik rozbija się na drobne kawałki
Formalina wsiąka w posadzkę

Żuk
zniknął
.

blogger: Cząstki dziwne
howrse: Gaea

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz