sobota, 17 lutego 2018

Finnick Prescott


                                                               
FINNICK JAMES PRESCOTT
szóstoroczny   09.04   czysta krew
   Czerwony Dąb  włos z ogona testrala  11 cali
OPCM   ZUR   EL   ZIEL   
Smok


Sto dziewięćdziesiąt centymetrów charyzmy i magnetycznego uśmiechu, obecne wszędzie i zawsze, wypełniające każde pomieszczenie, dominujące każdą konwersację. Słyszysz o nim zanim go poznasz, mówią ci, że to ten, o którym mówią wszyscy. Nie ma osoby, która nie przywitałaby się z nim na korytarzu. Ba, nie ma osoby, która nie znałaby jego daty urodzenia. Jeśli istnieje coś takiego jak szkolni celebryci, to Finnick wpasowuje się w podręcznikową definicję.


Stoi jak zwykle na środku korytarza, otoczony pokaźnym wianuszkiem, w niedbale noszonym mundurku, który dopełnia zawsze obecna na ramieniu chłopaka modroara błękitna. Wszystko o nim ma wyjątkowy urok, który zdaje się obrastać każdą osobę znajdującą się w polu rażenia. Jest w tym lekka nuta nonszalancji, choć tak subtelna, że można przymknąć na nią oko. Bije od niego spokojem i opanowaniem, ciepłem, jakie czuje się będąc w bezpiecznym schronieniu lub leżąc w ramionach matki. Całą swoją personą wzbudza zaufanie. Przedstawi ci się z tym swoim autorskim, szczeniackim uśmiechem i uściśnie rękę, trzymając kontakt wzrokowy. Zaskoczy cię przyjemne ciepło. Zacznie konwersację, skupiając się na tobie. Chce, żebyś poczuł się ważny i chce, żebyś czuł, że jest tobą zainteresowany. I nie ma w tym haczyka, nie ma samolubnego motywu ani dwulicowości, po prostu ma ochotę sprawić ci przyjemność. Jest autentyczny, co też na pewno poczujesz. Będzie chciał cię szczerze poznać, nawet, jeśli tylko na te piętnaście minut przerwy pomiędzy eliksirami a transmutacją. Będzie chciał poprawić ci humor, pośmiać się z tobą czy pogadać o pierdołach z czystej i prostej sympatii, jaką żywi do każdej napotkanej osoby. Wypełnia go pozytywność, która promieniuje i zaraża. Skinie głową na pożegnanie, w przypadku płci pięknej pocałuje w policzek, a szczery uśmiech ani razu nie zejdzie z jego ust.


Ej serio, po prostu staram się być miły. To żadna filozofia. Słowa, które niemal wytarły się już całkowicie o jego usta przez pytania z rodzaju "Jak ty to robisz?", wciąż jednak w stu procentach szczere. Finn nie jest typem manipulanta, nawet jeśli potrafi być przekonujący - fałszywości po prostu nie trawi ze względu na jej niepraktyczność i bezcelowość, a żerowanie na innych splata mu wnętrzności w węzeł gordyjski. To niesamowicie opiekuńczy chłopak z widocznym syndromem ojca, którego rolę jako autorytet dla rodzeństwa i głowa rodziny musiał przejąć bardzo wcześnie i bardzo nagle. Wyrobiło mu to jednak silne poczucie odpowiedzialności i asertywność, które pozwalają mu bez problemu przejmować inicjatywę w najcięższych sytuacjach. Czysty sangwinik o niesamowitych zdolnościach interpersonalnych i rażącej pewności siebie, który żywi się każdą konwersacją.


 Finn zawsze miał gargantuiczne pokłady nieposkromionej energii, które ze względu na zaistniałą sytuację rodzinną zaczęły bardzo dawać się we znaki. Zaprzeczenie, w jakie wpędził się po stracie taty zaowocowało pokaźnymi epizodami silnej manii, które ukazywały się w wypadkowej jako ubieganie się za kolejnymi dawkami adrenaliny. Skutkowało to oczywiście masą czynów, których bezpieczeństwo bardzo łatwo zakwestionować. Co za tym idzie, wszelkiego rodzaju używki od miękkich po twarde, których w świecie magicznym jest w bród oraz bezmyślne zbliżenia stały się jego odskocznią. To w tym czasie, między innymi, zapracował sobie na swoją wielką popularność, bo jak wiadomo - każdy lubi dobry show, a piętnastolatek wykradający szkolne pegazy i skaczący z dachu na przelatującą obok miotłę je zapewnia. Był tym, którego każdy chce mieć przy sobie, w swojej paczce czy na imprezie, bo gwarantował rozrywkę. Jednak mimo głoszenia swoich hedonistycznych poglądów z każdym dniem stawał się coraz bardziej wyzuty, czasem niemal opryskliwy, jakby coś wyssało z niego cały koloryt. Ten ciemny epizod nie trwał jednak długo, bowiem z pomocą kilku nieco faworyzujących go nauczycieli już pod koniec piątej klasy stanął z powrotem na nogi.
 Swojej przeszłości się wstydzi i ciężko mu ukryć zakłopotanie, gdy ktoś o niej wspomina. Stara się ograniczać swoją ryzykancką postawę do absolutnego minimum, chociaż zdarza mu się czasem poddać jej pokusie. Łatka beztroskiego dzieciaka przylgnęła jednak do niego, co dotyka go w sposób bardzo osobisty oraz ubliża jego inteligencji, której ciężko nie zauważyć. Jest to bowiem niesamowicie pojętny, wszechstronnie utalentowany chłopak i choć wyniki ze sprawdzianów pisemnych nie wybijają go ponad tłum, a przedmioty wymagające większego skupienia zdaje na poziomie najwyżej zadowalającym, to jego zdolności strategiczne nie mają sobie równych. Dzięki nim oraz perfekcyjnej koordynacji ruchowej zarówno rankingu pojedynków jak i zawodników quidditcha plasuje się na samej górze. W żyłach płynie mu zimna krew, toteż rzadko się zdarza, by tracił głowę. Diabelnie intrygujący i przyciągający uwagę, o rzadko spotykanym dystansie i pierwszorzędnym poczuciu humoru, które dzięki wielobarwności nigdy nie zawodzi w wywołaniu nawet stłumionego śmiechu.         


Nie mam na co narzekać, czyli odpowiedź, którą dostaniesz na każde pytanie związane z życiem prywatnym Finnicka. No i faktycznie, trzeba się postarać żeby móc lamentować nad dobrą średnią, sympatią nauczycieli, uwielbieniem rówieśników no i - umówmy się - całkiem przyjemną dla oka buźką. Duży dom na obrzeżach Bostonu, trójka wspaniałego rodzeństwa i niezastąpiona mama też nie mają wielu wad, czemu jest niesamowicie wdzięczny. Do rodziny ma szczególną słabość, bo jak wiadomo każda rodzina trzyma trupy w szafach, a w tym przypadku jest nim zgrabnie zamieciony pod dywan pan Prescott, czyli były auror, były mąż i ojciec,  aresztowany i skazany na dożywocie za zdradę Kongresu i masowy mord. W domu się o nim nie wspomina. Nie ma zdjęć, ubrań, żadnych pozostałości, a każdy list jest automatycznie odsyłany do nadawcy. Nadawcy, który w świecie pozostałych Prescottów już przestał istnieć.



The dragons do not dream. They are dreams. They do not work magic: it is their substance, their being. They do not do; they are.  


                              
26.06.1986


            Płacz Freddy'ego i bliźniaczek był jak wiertło w uchu, powoli miażdżące czaszkę, torując sobie drogę prosto do ośrodka bólu. Finn jednak miał wrażenie, że jego oczy już na zawsze przestały łzawić. Wszystko wydawało się być tak straszliwie daleko, że zaczął wątpić w prawdziwość sytuacji. W duchu modlił się o to, aby te przypuszczenia okazały się prawdziwe. Błagam, błagam, błagam. Cały pokój wypełniał szloch, który kroił mu serce niczym tort i pożerał kawałek po kawałku. Ostatnia godzina w przeklętym urzędzie trwała nieskończoność, a on obserwował ją klatka po klatce. Drżące dłonie matki. Powieki sióstr opuchnięte do czerwoności. Kłucie w klatce piersiowej z każdym wdechem. Wszystko to zbierało się u sufitu i z każdą sekundą wisząca nad nimi chmura robiła się coraz cięższa. Cisza przed burzą. Napięcie matki było tak silne, że Finnick był pewien, iż mógłby nanieść je na język i posmakować jego paraliżującej goryczy. Zaraz wybuchnie. Bez słowa wstał i o nogach z waty ruszył w kierunku rodzeństwa. Łzy cisnęły mu się do oczu, gdy siłą odciągał siostry od mamy wciskające między jęki pytanie "Gdzie jest tata?". W końcu cała czwórka znalazła się za drzwiami. Ryk matki, który wtedy usłyszał, zjadł ostatni kawałek.


autor: Brzytwa Ockhama 
howrse: valkyria

propozycje wątków zgłaszajcie w komentarzach, nie wstydźcie się ;)







piątek, 16 lutego 2018

Winona Breckenridge




Winona Velma Breckenridge

14.05 || Wampus || półkrwi
cis | włókno ze smoczego serca | 10 cali
szóstoroczna || OPCM | ZUR | TRSM | WR || Testral


Ma otwarte oczy. Z kącika ust wypływa mu stróżka śliny. Powiedzieli mi, że mnie słyszy, ale ja im nie wierzę. On już nie jest żywy. 
Nie tak jak być powinien.
Żuk nerwowo biega po denku słoika
.

Można urodzić się w "złej" rodzinie. Rodzinie niezwykle zżytej, posiadającej wspaniałą historię i szerokie wpływy w środowisku czarodziejów. Rodzinie "złej", bo niegotowej na twoje przyjście na świat. Niegotowej na przyjście kogoś tak odmiennego od nich samych.
Winona urodziła się jako pierwsze i zarazem jedyne dziecko młodego małżeństwa Breckenridgów. Brandy i Fredrick byli ludźmi czynu, pełnymi miłości do siebie nawzajem i magicznych stworzeń, które badali podczas licznych wypraw w różne zakątki świata. Nawet przy dziecku postanowili nie zrezygnować z wyjazdów, więc Winona spędzała większość czasu u rodziców Fredricka. Początkowo dziewczynka była oczkiem w głowie dziadków, ale wraz z biegiem czasu okazało się, że nie ma zupełnie żadnego talentu do latania na miotle. Dla Breckenridgów seniorów było to jak policzek. Ich rodzina od wieków zajmowała się quidditchem, co rusz zgarniając najważniejsze nagrody. Stało się to wręcz ich tradycją, obowiązkiem. Nawet ojciec Winony był jakiś czas obrońcą w jednej z amerykańskich drużyn, choć osobiście nie przepadał za lataniem. 
Dziadkowie zorientowawszy się, że sprawa jest przegrana odsunęli dziewczynkę i skupili całą swoją uwagę dwóch pozostałych wnukach, którzy dla odmiany radzili sobie na miotle znakomicie. Winona została sama. Rodziców wciąż nie było, a dziadkowie dawali jej na każdym kroku odczuć, że jest gorsza, że nic nie znaczy. 
Właśnie wtedy, gdy dziewczynka skończyła dziesięć lat, zdarzył się wypadek.
.

- Zobacz co przywiozłam. Łał, nie wierzę, że udało mi się zdobyć tego aż cały karton. - Brandy egzystuje w zupełnie innym wszechświecie. Jestem dziś po raz pierwszy od dwóch lat w swoim dawnym domu, a ona tylko opowiada o ostatnim wyjeździe. Pyta o coś. Nie słyszę, nie chcę jej słyszeć. Usiłuje mnie przytulić, ale ja się odsuwam. 
Jest mi niedobrze. 
Żuk zastyga w bezruchu
.

Nie wrócili. Nie dali znaku życia. Po tygodniu pojawiła się ona. Jego znaleźli dwa dni później. Nie był już tą samą osobą. W ogóle nie był już osobą.
Brandy i Fredrick szykowali się do - jak to sami określili - "wyprawy życia". W rozmowach byli enigmatyczni i nie chcieli sprecyzować dokładnie jakiego zwierzęcia szukają. Ostatecznie dziadkowie Winony dowiedzieli się tylko, że są w Brazylii razem z ekipą z Europy. Nikt tak naprawdę nigdy nie wyjaśnił co się stało. Ze wszystkich uczestników wyprawy o własnych siłach wróciła tylko Brandy. Kobieta była w tak olbrzymim szoku, że przez parę następnych dni nie mogła nic z siebie wydusić. Fredricka znalazła grupa ratowników, która przeczesywała okolicę. Medycy nie potrafili wyjaśnić co się właściwie stało i dlaczego mężczyzna jest jak roślinka, a jego skórę pokrywają nigdy nieblednące sińce. Członków ekipy z Europy znaleziono porozrywanych na strzępy w ciągu następnych dni. Brandy nie chciała nic mówić o tym incydencie poza przyznaniem się, że zostawiła męża na pewną śmierć.
Starzy Breckenridgowie wzięli syna do siebie do domu i umieścili go na poddaszu w jego dawnym pokoju. Zerwali jednocześnie kontakt z Brandy obwiniając ją o wszystko co złe w ich życiu, włącznie z egzystencją Winony.
.

Obserwuję jak moi kuzyni świetnie radzą sobie na miotle. Chcę wrócić do domu, ale mnie powstrzymują. On i ona. Rodzice Fredricka. W ich oczach widać mieszaninę sprzecznych emocji. Twarz mam mojego ojca, ale gdy tylko otworzę usta słychać głos mojej matki. Oni tego nie cierpią. Nie cierpią mnie. I ja siebie też nie cierpię. 
Chyba.
Żuk udaje martwego
.

Znalazła drogę. Odmienną od poprzedniej, może niewłaściwą. Wciąż jednak samotną.
Ilvermorny było dla Winony szansą na nowy start. Dziewczyna szybko się jednak zorientowała, że szkoła to też miejsce, w którym jej nie akceptują. Już nie chodziło o brak talentu do latania na miotle, a o to kim była. Jakich nawyków i zachowań nauczyła się przez te wszystkie lata w domu dziadków. Inni szukali tylko okazji by ją upokorzyć. Nie broniła się, nie potrafiła, aż nie odkryła swoich możliwości. Zobaczyła jak potężne są jej zaklęcia, jak szybko przychodzi nauka nowych sekwencji, jak zostawia wszystkich pozostałych w tyle. Podświadomie wiedziała co musi zrobić i ostatecznie nie przyszło to z większym trudem. W połowie pierwszej klasy ludzie przestali się nad nią znęcać, a wręcz zaczęli usuwać się z drogi. Uczniowie zaczęli bać się Winony. Z ofiary stała się drapieżnikiem stojącym najwyżej w łańcuchu pokarmowym. Potworem.
.

Jest nieprzytomny. Podbiegają do niego nauczyciele i pielęgniarka. Stoję obok zaciskając palce na różdżce. Wszyscy wiedzą, że to on zaczął, to on rzucił mi zaklęcie w plecy. Tchórz. Przejeżdżam rękawem pod nosem zbierając krew wypływającą z pękniętego naczynia. Wstaje. Żyje. Nawiązujemy kontakt wzrokowy, ale on szybko opuszcza oczy. 
I to ma być mój kuzyn. 
Żuk jest martwy
.



Żuk pływa w formalinie


Winona widzi świat czarno-biało. Ktoś jest albo dobry albo zły.
To proste.
Jeśli milczysz, jeśli nie reagujesz, trafiasz na czarną listę.
Jeśli robisz to czego od ciebie oczekuje zdobywasz jej sympatię.
Jesteś z nią albo przeciwko niej.
Tak działa ta gra.
.

Są tylko dwie możliwości.
Mówi prawdę.
Albo się nie odzywa.
Wybór jest zaskakująco prosty.
.

Obserwuje ludzi.
Gesty, mimikę.
Fascynują ją ponieważ ich nie rozumie.
Odczuwa empatie, ale nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć czyjegoś zachowania.
Jest ślepa na przyczynę, widzi tylko skutek.
.

Kiepsko się uczy wszystkiego co nie ma związku z rzucaniem czarów.
Omija Trolle, ale dobrze nie jest.
Nie chce jej się.
A może nie potrafi.
Ciężko stwierdzić gdzie leży przyczyna.
Głupotą nie grzeszy.
.

Odziedziczyła po ojcu starą i pozbawioną imienia sowę.
Jeszcze nigdy nie dostąpiła ona zaszczytu doręczenia jakiegokolwiek listu.
Taki już jej los. 
.

Widziała śmierć.
Widziała jak jej dziadek wiesza się na lampie w przedpokoju.
To było cztery lata temu.
Od tamtej pory potrafi zobaczyć testrale, a nawet jednego wyczarować.
Srebrzystego o delikatnie falującym kształcie.
.

Po raz pierwszy na mnie nakrzyczał. Mottshead. Przynajmniej zrobił to gdy wszyscy wyszli już z klasy. Był wściekły. Twierdził, że powinnam się hamować, że mogę kogoś skrzywdzić. Bał się. Sama nie wiem o kogo bardziej. Ich czy mnie. Mam zbyt dużą moc, ale nie potrafię narzucać sobie limitów. Magia to jedyne co umiem. Tym żyję. 
Nie chcę i nie zamierzam przestawać.
Żuk opada na dno słoika
.

Winona stara się nie afiszować. Siedzi zazwyczaj z dala od wszystkich, wybiera najmniej zatłoczone korytarze, a podczas lekcji zabiera głos tylko wtedy gdy jest to konieczne. Woli żyć w cieniu innych, niedostrzegana, zajęta własnymi sprawami. Ludziom ciężko jednak czasem nie zwrócić uwagi na dziewczynę noszącą wszędzie słoik z zaimpregnowanymi owadami, piszącą sobie po rękach aż do łokcia i potykającą się nawet na prostej drodze. Najtrudniej jest jednak oderwać od Winony wzrok gdy się pojedynkuje. Przeciwnik nie ma znaczenia. Ani jego siła ani determinacja czy nawet użyte zaklęcia. Wszytko to tylko kwestia chwili, chwili, w której z przerażeniem w oczach ląduje on na posadzce. Winona odwraca się i odchodzi, nie ma tu już dla niej nic interesującego. Mimo samych kiepskich ocen z prac pisemnych zawsze na koniec roku otrzymuje Wybitny z Obrony przed czarną magią, Zaklęć i uroków, a nawet co niezwykle rzadkie, z Transmutacji. Na pozostałych przedmiotach idzie jej znacznie gorzej, jednak już zdecydowanie lepiej niż w relacjach międzyludzkich. Winona nie ma pojęcia jak poprawnie interpretować język niewerbalny ani co powinno a czego nie powinno się mówić w niektórych sytuacjach. Będzie bezpośrednia, nie owijająca niczego w bawełnę, bo nikt jej jeszcze nie wytłumaczył, że pewne rzeczy ranią albo zwyczajnie są niestosowne. Sama jest natomiast niezwykle przewrażliwiona na swoim punkcie. Bierze do siebie każdą uwagę, a kiedy ma gorszy dzień rozkłada cudze słowa na czynniki pierwsze i doszukuje się w nich obrazy nawet jeśli nie takie były intencje rozmówcy. Potrafi się jednak cieszyć z małych rzeczy. Drobnych komplementów i uprzejmości. Docenia również momenty, w których los się do niej uśmiecha, daje kolejną szansę. Nawet ukończenie wszystkich codziennych rytuałów sprawia jej satysfakcje. Winona jest bowiem osobą bardzo przesądną i posiadącą całą listę rzeczy, które musi wykonać w taki a nie inny sposób. W przeciwnym razie wierzy, że czeka ją jakieś nieszczęście czy katastrofa. Obwinia się tym samym o wypadek Fredricka, ponieważ tamtego dnia złamała aż trzy swoje rytuały. Wbrew pozorom Winona nie jest osobą ponurą choć zazwyczaj nie okazuje całego posiadanego wachlarzu emocjonalnego. Wewnątrz targają nią burze i huragany, ale i często ogrzewa światło słoneczne. Dziewczyna zwyczajnie nie wie jak wyrazić pewne uczucia, ująć je we właściwe gesty czy słowa. Najswobodniej zachowuje się w obecności profesora Mottsheada, przy którym często się śmieje i żartuje. Jest tym kim mogłaby być gdyby nie jej historia. Gdyby urodziła się w nie tyle "dobrej", co "odpowiedniej" rodzinie.
.

Wokół mnie panuje kompletna cisza. Słyszę tylko bicie własnego serca i równomierny oddech. Właśnie wygrałam kolejny pojedynek i jeszcze nigdy nie czułam się tak silna, tak bliska ideałowi. To wspaniały moment. Chciałabym w końcu się do czegoś przydać, znaleźć sobie duży cel. Wykorzystać swoją moc. Swój nieograniczony potencjał. Uśmiecham się z satysfakcją. 
Triumfuję.
.

Słoik rozbija się na drobne kawałki
Formalina wsiąka w posadzkę

Żuk
zniknął
.

blogger: Cząstki dziwne
howrse: Gaea

poniedziałek, 12 lutego 2018

Maxine Southwark





Maxine Southwark 
02.06 - czysta krew
szóstoroczna - lis
sosna - włókno ze smoczego serca - 11¾ cala
ONMS/EL/TR/ZUR


,,Wynurza się, spośród koloidu szarości i zieleni, płowa złota kita, zaraz za nią gęste brwi spod których kiełkuje spojrzenie złośliwe, lecz jakże hipnotyzujące. Eteryczna jak nigdy, lżejsza od szeptu, Pani Tajemnica. Zastanów się dwa razy zanim zdecydujesz się podejść, ale ostrzegam - życie nie rzuci ci pod nogi nic gorszego, nic lepszego niż ta chodzącą, mówiąca enigma, chichot losu, żart Matki Natury, środkowy palec w stronę weteranów łamigłówek. Ten wonny kwiat jest jak kontrast między dniem a nocą, jak czekolada z chilli czy śnieg z piachem i solą, pełen sprzeczności i nieustannie zaskakujący, zmienia tor i wrasta na ścieżki, o których istnieniu, Mglisty Umyśle, nie miałeś nawet pojęcia.''

  •  Max dla większości, dla niektórych "suka", lat 17 skończone 2 czerwca poprzedniego roku, trochę ochoczo, trochę niechętnie wkracza w dorosłość. No ale w sumie to nie wie, a dwubiegunówka w namyślaniu się nie pomaga.
  • Dumna właścicielka zezowatego kocura, którego wizerunek niegdyś jeszcze mieścił się w granicach jakiegokolwiek respektu, jednak odkąd Maxine zaczęła zwracać się do niego per "Okruszek" zwierz na zawsze został pozbawiony chudych resztek godności.
  • Ma niewielką diastemę, którą lubi się bawić. Nie znosi kawy, długich paznokci, białego sera, fasolki szparagowej i zapachu benzyny. Uwielbia kakao, kwaśne żelki, śnieg, hamaki i pełny portfel.

 Gracie Fickle, wychowanka Hogwartu i była krukonka przyleciała do Kanady w celu napisania pracy zaliczeniowej na trzeci rok studiów magizoologii. Szukała żyjącego dziko Bystroducha, a znalazła żyjącego równie dziko Dolana Southwarka i stwierdziła, że już niczego więcej szukać nie musi. Miłość kwitła, a więzy ich łączące z każdą chwilą zacieśniały, coraz bardziej oddalając myśli irlandki od rodzinnego domu. Podczas gdy ona kontynuowała naukę na uniwersytecie w Stonewall, on trenował zawzięcie, zwieńczając rok 1972 pucharem Ameryki jako pałkarz Młotów z Haileybury.  Dzieci mieć nie planowali. Gdy jednak wydało się czym zaowocowały wakacje 1973 nie było już odwrotu.  

Duma i uprzedzenie

Burzliwy charakter. Woda i ogień, dzielące organizm w perfekcyjnej symbiozie. Po jednej stronie lustra dziewczyna zionie lodem, po drugiej wypala dziury spojrzeniem. Mistrzyni wymownych uśmiechów, uniesionej brwi i wirujących oczu, które nie omieszkają przeszyć cię na wylot tylko po to, by dać ci znać jak bardzo są tobą znudzone. Nikt nie dałby się tak traktować, oczywiście, gdyby nie ich okazjonalna słodycz, która sprawia, że chcesz walczyć o ich aprobatę i choćby jedno przychylne spojrzenie. Podobnie z językiem - cięty i nieokiełznany, wijący bezlitosne pętle, plujący raz jadem, raz ambrozją, potrafi równie dobrze unieść ponad grunt, co w nim pogrzebać. Mimo tak żywej z pozoru aury, persona dziewczyny stanowi urzeczywistnienie niezaangażowanej postawy - zblazowana mina i wzruszenie ramion to jej chleb powszedni. Nieznajomych wita z rezerwą i uprzednią krytyką, z góry spodziewając się po nich najgorszego, stąd też pierwsze wrażenia są u niej na  wagę złota. Okropnie pamiętliwa, nie należy raczej do osób rozdających drugie szanse, a za uszczerbek na dumie odpłaca się słono. 

Gracie z rozmachem ukończyła studia, zdobywając specjalizację smokologa. Dolan zaś na wieść o ciąży zatrzasnął drzwi przed nosem karierze sportowej i zajął się projektowaniem specjalistycznych mioteł. Drugiego czerwca i punktualnie co do minuty przyszła na świat oczekiwana córka, od razu ustanawiając swoją pozycję jako oczko w głowie rodziców, którzy od tej pory poza nią nie widzieli już świata. Wzbogacali jej wczesne dzieciństwo o najmniejsze detale i dokładali wszelkich starań, aby wspólnie wyrzeźbić nieskazitelną, niemal sterylnie perfekcyjną czarownicę. 


Najpiękniejszy z kwiatów

Nie należy mylić okazjonalnej małomówności dziewczyny z nieśmiałością. Powściągliwość to tylko i wyłącznie okaz wypełniającej ją dumy i wysokiego mniemania o własnej osobie. Jako, że Max jest aż nieprzyjemnie świadoma swoich niespotykanych zdolności umysłowych, bardzo konsekwentnie się z nimi nosi. Od dziecka pojętna, wychowywana przez intelektualistów, chwalona za osiągnięcia i wynoszona na piedestał traktuje je jak najcenniejszą sztukę biżuterii, którą bardzo lubi świecić po oczach, zazwyczaj nieproszenie. Ciężko jest nie kąpać się w tak atrakcyjnym świetle, jeśli od zawsze 
było na ciebie rzucane. Aparycja dziewczyny również padła ofiarą jej tłumionego narcyzmu, z którym ramię w ramię idzie przekonanie, że wszystko, co dobre może być jeszcze lepsze. Z tego też powodu Maxine poświęca dużo czasu i uwagi na pielęgnację zarówno umysłu, jak i ciała. 


 Ósme urodziny Max dopięte były na ostatni guzik i zawierały każdy punkt atrakcji wymagany przez dziewczynkę. Rujnując ku zgrozie Southwarków staranny plan, to tam też objawiły się po raz pierwszy jej nadzwyczajne moce, bez wątpienia skatalizowane przez Ruby Fickle, która za wcześnie dobrała się do tortu. Wzburzona tym solenizantka krzyknęła w proteście, niekontrolowanie uderzając kuzynkę czymś w rodzaju autorskiej wersji zaklęcia Levicorpus. 


You can't out-fox the fox

Posiada niesamowity dar do naginania prawdy, który bardzo sobie ceni i nierzadko wykorzystuje. To chytra bestia, potrafiąca wtopić się w tło ze zręcznością godną kameleona. Diabelnie dobra manipulantka, w zgrabnym skrócie - nie ma takiej rzeczy, której nie była by w stanie wykłócić czy wyperswadować. Lubi przyjmować rolę iluzjonisty, wodzić za nos i zgrabnie podkładać nogę. Dla zabawy, jasne, że tak, bo to przecież zabawne - niewinną złośliwość podaje jako plat du jour. Skuteczność tych wymyślnych sztuczek bardzo dziewczynę satysfakcjonuje - żyje dla momentu cichej przewagi i poczucia wyższości. 


Jako jeden z niewielu uczniów w historii Ilvermorny, Maxine została wybrana przez dwa domy podczas ceremonii przydziału. Ostatecznie postawiła na zasilenie szeregów Rogaczy, mimo, że propozycja siedmiu lat nauki pod skrzydłami Gromoptaka wydawała jej się równie kusząca. Decyzja usatysfakcjonowała zarówno Gracie jak i Dolana, którzy zgodnie z przypływem rodzicielskiej dumy obkleili cały dom emblematami Rogatego Węża.  


Hoping I'm overthinking

Niewzruszona skała?  I tak, i nie. Wielka gadka, to na pewno - stroszy sierść i ujada, ale nie ugryzie. Jak pudel miniaturka. Na reputacji jej zależy, choć nigdy się do tego nie przyzna, bo wydalenie takiej informacji w mgnieniu oka rozpuściłoby postawione w okół siebie lodowce. Należy przecież pamiętać, że to dziewczyna z najwyższą średnią wśród szóstorocznych, zamknięta wraz z resztą intelektualistów na odizolowanej wieży Rogatego Węża, tak niesamowicie wyjątkowa i znacznie, znacznie lepsza. Jej oddech zostawia szron na rzęsach, a łzy zmieniają się w sople. Oczywiście, nie inaczej. Jak też się jednak można spodziewać, jej zjadliwe kwestie i uszczypliwość tworzą jedynie schludną, wypolerowaną fasadę, którą skutecznie osłania dziewczynę przed domniemanym niebezpieczeństwem, takim jak choćby zdrowe relacje międzyludzkie. Na koniec dnia wcale nie jest taka beznadziejna. Pomijając nieprzyjemności, pod szorstką powłoką znajduje się empatyczne stworzenie, które rzuci się na ratunek pszczole tonącej w sąsiadującym z dziedzińcem oczku wodnym.


Swojego patronusa odkryła juz po drugim roku nauki w Ilvermorny w sposób nadzwyczaj zwyczajny. Trafiła na zaklęcie przypadkiem i po prostu stwierdziła, że spróbuje. Oczywiście jej się udało. W tym samym roku wraz z siedmioma innymi uczniami otrzymała od szkoły wyróżnienie za wybitne osiągnięcia w nauce. Od tamtej pory zdobywa je co roku. 











autor: Brzytwa Ockhama 
howrse: valkyria

propozycje wątków zgłaszajcie w komentarzach!