- To co, tutaj, po siedemnastej?
- Mhm - mruknęła ruda, zajęta zmazywaniem jakiegoś zapisu na lewej dłoni.
- Ekstra - powiedział, mijając próg. Drętwa atmosfera, która przez całe pięć minut pogawędki (oraz jej braku) wpijała mu w barki swoje bezlitosne szpony uleciała nagle z chwilą opuszczenia sali. Poczuł się, jakby wyszedł z transu, a gwar pełnego korytarza szybko postawił go na nogi.
- Finn! Hej, Finn, czekaj, czekaj... - Finnick odwrócił się, a widok drobnego, dyszącego blondyna z emblematem Gromoptaka na pelerynie sprawił, że kąciki jego ust momentalnie się uniosły.
- Haywitch - rzucił na powitanie.
- Prescott - odparł blondyn, szczerząc się i odgarniając niezdarnie włosy z zapoconego czoła.
- Czym mogę służyć? - spytał Finn, odwzajemniając szczery uśmiech.
- W sumie nic takiego - ewidentne kłamstwo. - Po prostu... chodzi o to, że próbujemy zorganizować bal charytatywny na rzecz ochrony Widłowęży, ja i kilka innych osób. To bardzo ważna sprawa, bo pewnie jak zresztą wiesz Widłowęże są gatunkiem zagrożonym. Także ten, myślałem, że jeśli chcesz i ci to nie przeszkadza, to mógłbyś może...
- Jasne - zaśmiał się lekko Finn. - Nie ma sprawy. Puszczę słowo w obieg.
Blondyn odetchnął, a banan na jego twarzy jeszcze się poszerzył.
- Dzięki wielkie, stary - powiedział, klepiąc Finnicka po ramieniu, po czym zwiał równie szybko jak się pojawił. Nie minęła chwila, a nawołujące hasło "Finn" znów przebiło się przez barierę kolorowych włosów i dobiegło do uszu chłopaka. Ruszył w kierunku jego źródła, po czym zanurzył się w tłumie i pierwszy raz od godziny wreszcie poczuł, że naprawdę oddycha.
*
Wtorek płynął gładko i bez większych komplikacji. Finnick nie ukrywał zadowolenia z rozkładu lekcji, według którego z ośmiu godzin lekcyjnych miał zjawić się jedynie na czterech. W końcu jednak wybiła nieszczęsna godzina siedemnasta i chłopak musiał zmierzyć się z nałożonym na niego zadaniem, które osobiście uważał za absurdalne. Fakt, ostatnimi laty popularność OPCM wśród uczniów lekko spadła, ale jakim cudem, do cholery, miałoby to zmienić machanie na prawo i lewo swoim patronusem? Potrząsnął głową z dezaprobatą. Zepnij dupę i miej to już za sobą. Stanął niechętnie przed salą pojedynków. Wypuścił z płuc powietrze i prześlizgnął się przez szparę między skrzydłami mosiężnych drzwi. Ruda już tam siedziała, stukając palcem w słoik wypełniony formaliną, jej wielkie oczy wpatrzone były w przedmiot jak w obrazek. Zerwała się gwałtownie gdy tylko usłyszała nadchodzące kroki, jej zaskoczenie szybko jednak opadło i zmieniło się w obojętność gdy ujrzała do kogo należą. Finn machnął ręką na powitanie, po czym bezceremonialnie usiadł na ławce tuż obok dziewczyny. Ta spojrzała na niego ostrożnie, unosząc lekko brew. Był pewien, że dokładnie go lustruje, nie mógł dociec czy to z pogardy, czy ze strachu, czy też może z obu naraz. Po chwili zastoju powstałe napięcie zaczynało dłużyć się w sposób, od którego robiło mu się niedobrze, toteż wziął sprawy w swoje ręce i odchylił się nonszalancko, dołączając do tego łobuzerski uśmiech.
- To co, panno testralowa, chcemy mieć to z głowy jak najszybciej?
- Winona - powiedziała szorstko. Finnick zaczął odbierać wrażenie, że działają na siebie jak dwa przeciwne bieguny. - I tak, zdecydowanie chcemy.
- Śliczne imię - odparł. Dziewczyna prychnęłą. Zdziwiło go to nieco, lecz mimo to wyciągnął do niej dłoń. - Miło mi, jestem...
- Finnick - dokończyła. - Tak, wiem.
Winona wstała, ignorując powitalny gest. Finn zaczynał się zastanawiać, czy ta niekwestionowanie dziwaczna postać irytuje go, czy bawi. Jak na razie jednak oboje mieli chyba podobne aspiracje - skończyć to wszystko i nie musieć już nigdy więcej wchodzić sobie w drogę. Rudej ewidentnie się do tego spieszyło.
- Nie mamy całego dnia - rzuciła z pretensją w stronę siedzącego wciąż na ławce chłopaka.
- Oj, nie masz pojęcia na co się piszesz, kotku - odparł Finn z zadowoleniem, stając pewnie na przeciwko niej.
- Nie mów tak do mnie - jej głos był tak samo chłodny, w oczach jednak zapłonęło oburzenie.
- To jak mogę mówić?
- Winona.
- A co powiesz na Winnie?
- Powiem nie.
- A to dlaczego?
- Chryste, a zamkniesz się kiedyś?
Finn odkrył, że droczenie się z dziewczyną, to chyba jedyna forma komunikacji na jaką ich obecnie stać, nie miał więc zamiaru z niej rezygnować. Jakaś jego część świadoma była faktu, że tańczy z ogniem. On sam jednak nie mógł się powstrzymać.
- Nieładnie tak, Winnie.
Czerwone światło momentalnie wystrzeliło z różdżki dziewczyny i poszybowało w stronę przeciwnika z zawrotną prędkością. Mimo ataku z zaskoczenia chłopak skutecznie odbił zaklęcie drętwoty, a oszołomienie stłumiła uderzająca do głowy adrenalina. Uśmiechnął się półgębkiem. Był w swoim żywiole, a ona ewidentnie nie miała pojęcia, z czym ma do czynienia.
<Winnie kotku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz