Rozwścieczona szarpnęłam za swoją torbę i ruszyłam w kierunku pokoju. Nie zamierzałam wracać na resztę zajęć, czułam, jak się we mnie gotuje. Zawsze moje rysunki mają jakieś ukryte znaczenie. Tak było i tym razem, ale najwyraźniej ten zarozumiały "artysta" wcale go nie zauważył. Po co rysować skoro nic się tym nie przekazuje? Wiele osób próbowało rozszyfrować znaczenie moich szkiców i zawsze wybierali najprostszy wybór. Jednak znaczenie moich rysunków nigdy nie było na wyciągnięcie ręki. Niegdyś ojciec powiedział mi, że dzieła mamy zawsze coś w sobie ukrywały. Dałabym wszystko by móc rysować jak ona. Jedyną pamiątką, jaką po niej mam to niewielki rysunek. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć jego znaczenia.
Z takimi przemyśleniami weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Cała moja złość zaczęła uciekać, a w głowie wracałam do najboleśniejszych chwil.
Skoro mama była człowiekiem, to po kim mam dar ożywienia? - Te i wiele innych pytań męczyło mnie już parę lat, ale raczej nie znajdę na nie odpowiedzi.
Niepostrzeżenie na moją klatkę piersiową wskoczyła Kiki. Przytuliłam ją do siebie i otworzyłam puzderko, wysypując wszystkie swoje bazgroły. Na samym dnie leżał rysunek mojej rodzicielki. Przywróciłam mu pierwotną wielkość i przez kolejne godziny szukałam w nim sensu.
~*~
Tonęłam w ciemności samotnie, nie czułam nic, nie słyszałam nic, nie widziałam nic...
Tak właśnie wygląda każda moja noc, daje swojej duszy po prostu odpocząć. Jednak tym razem było coś nowego, spowiły mnie cudowne odcienie zieleni. Leżałam na polanie, a obok mnie płynął chabrowy strumień. Przez chwile rozglądałam się z zachwytem po okolicy. Nagle uświadomiłam sobie, że jestem obserwowana. Odruchowo sięgnęłam po swoją różdżkę, ale jakimś cudem zniknęła. Spanikowana rozglądałam się w poszukiwaniu nieproszonego gościa, jednak nikogo nie znalazłam. Zagubiona postanowiłam iść pod prąd strumienia, łapczywie pochłaniając wzrokiem widoki. Nie minęło dużo czasu, a znalazłam się u celu drogi.
Wodospad - Pomyślałam, ale szybko moją uwagę przykuła postać na środku. Niestety nie mogłam się dokładniej przyjrzeć, bo gdy tylko mrugnęłam, zniknęła.
Westchnęłam głośno, na co odpowiedział mi damski głos.
- Tu znajdziesz odpowiedź na wszystko. - Szybko odwróciłam się w stronę dźwięku, ale jedynie ujrzałam rysunek swojej matki. Wzięłam go w ręce, a wszystko zaczęło płonąć, włącznie z papierem. Udało mi się zauważyć na rysunku coś interesującego. Pod wpływem ciepła na papierze zaczęły się pojawiać jakieś znaki, niestety nim zdążyłam cokolwiek wyczytać, wszystko zmieniło się w popiół.
~*~
Obudziłam się zalana potem z Kiki na głowie. Potrzebowałam chwili, żeby otrzeźwieć, połapać się w sytuacji i ruszyć z łóżka. spojrzałam na bałagan i szybko przeszukałam w nim kartki ze snu. Następnie przywołałam do siebie świeczkę i podpaliłam. Po tak długim czasie, w końcu wpadłam na cokolwiek. Niestety nie rozumiałam wielu znaków ukrytych w rysunku. Postanowiłam poszukać o nich czegoś jutro, a tym czasem wzięłam się za malowanie.
Efekt mogłam ujrzeć dopiero w nocy. Byłam dumna z siebie, że udało mi się odwzorować widoki. Kątem okna spojrzałam na otwarte okno, w końcu wiosna zaczęła dawać o sobie jakiś znak. Jako, iż zmęczenie nie dawało mi się we znaki, postanowiłam zakraść się do biblioteki. W końcu nie byłam pewna czy to, czego szukam, będzie w księgach dozwolonych do czytania przez uczniów.
Sprawnie wymknęłam się z wieży i już chwilę później pędziłam pomiędzy ciemnymi zakamarkami w stronę biblioteki z dwoma rysunkami. Miałam nadzieję, że uda mi się odnaleźć miejsce z wizji w jednej z ksiąg. Z czasem zwolniłam kroku, aby nikt mnie nie wykrył przez hałas.
Na moje nieszczęście ktoś patrolował korytarz, szybko schowałam się za jakąś rzeźbą. Mało nie dostałam zawału, gdy poczułam, że ktoś obok mnie stoi. Miałam ochotę krzyczeć, ale w porę zakryłam usta dłońmi. Wyszłam z ukrycia, dopiero gdy kroki znacznie ucichły. Dopiero wtedy ujrzałam, na kogo wpadłam. To znowu był ten artysta z gromoptaka.
- Co ty tu robisz? - Szepnęłam, chowając za siebie rysunki.
- Mógłbym cię spytać o to samo. - Przeszywał mnie na wskroś swoim zimnym spojrzeniem.
- Nie ważne i tak mi się śpieszy. - Mruknęłam, wyjmując swoją różdżkę. Na szybko namalowałam na ścianie sokoła i wyobraziłam sobie życie, jako takie zwierzę.
- Co ty wyprawiasz? Chcesz stracić punkty za malowanie po ścia... - Szybko przerwał swoją wypowiedź, widząc, jak rysunek zaczyna się poruszać po ścianie.
- Sprawdź, czy droga do biblioteki jest czysta. Wracaj szybko sokole. - Odparłam pół szeptem, pozwalając mu odlecieć. Zaraz później spojrzałam na chłopaka za mną i wymusiłam krótkie... - Co?
<Parker? Wybacz, że tak długo i słabo napisane. Od ponad 2 tygodni w szpitalu leżę.>
Efekt mogłam ujrzeć dopiero w nocy. Byłam dumna z siebie, że udało mi się odwzorować widoki. Kątem okna spojrzałam na otwarte okno, w końcu wiosna zaczęła dawać o sobie jakiś znak. Jako, iż zmęczenie nie dawało mi się we znaki, postanowiłam zakraść się do biblioteki. W końcu nie byłam pewna czy to, czego szukam, będzie w księgach dozwolonych do czytania przez uczniów.
Sprawnie wymknęłam się z wieży i już chwilę później pędziłam pomiędzy ciemnymi zakamarkami w stronę biblioteki z dwoma rysunkami. Miałam nadzieję, że uda mi się odnaleźć miejsce z wizji w jednej z ksiąg. Z czasem zwolniłam kroku, aby nikt mnie nie wykrył przez hałas.
Na moje nieszczęście ktoś patrolował korytarz, szybko schowałam się za jakąś rzeźbą. Mało nie dostałam zawału, gdy poczułam, że ktoś obok mnie stoi. Miałam ochotę krzyczeć, ale w porę zakryłam usta dłońmi. Wyszłam z ukrycia, dopiero gdy kroki znacznie ucichły. Dopiero wtedy ujrzałam, na kogo wpadłam. To znowu był ten artysta z gromoptaka.
- Co ty tu robisz? - Szepnęłam, chowając za siebie rysunki.
- Mógłbym cię spytać o to samo. - Przeszywał mnie na wskroś swoim zimnym spojrzeniem.
- Nie ważne i tak mi się śpieszy. - Mruknęłam, wyjmując swoją różdżkę. Na szybko namalowałam na ścianie sokoła i wyobraziłam sobie życie, jako takie zwierzę.
- Co ty wyprawiasz? Chcesz stracić punkty za malowanie po ścia... - Szybko przerwał swoją wypowiedź, widząc, jak rysunek zaczyna się poruszać po ścianie.
- Sprawdź, czy droga do biblioteki jest czysta. Wracaj szybko sokole. - Odparłam pół szeptem, pozwalając mu odlecieć. Zaraz później spojrzałam na chłopaka za mną i wymusiłam krótkie... - Co?
<Parker? Wybacz, że tak długo i słabo napisane. Od ponad 2 tygodni w szpitalu leżę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz