Próbowałam ignorować młodszą dziewczynę, lecz ta nie dawała mi spokoju. Spinałam powoli włosy, ślepo patrząc się w lustro. Audrey usiadła tuż koło mnie, wpatrując się we mnie i jednocześnie próbując mnie pouczyć.
- Nie powinnaś się trzymać na uboczu, życie towarzyskie w Twoim wieku jest bardzo ważne! - Zrobiła poważną minę. Spojrzałam na nią zdumionym wzrokiem. Mimo iż codziennie słuchałam tych samych wykładów, nadal mnie tym zadziwiała. Zaśmiałam się cicho, potargałam ją po głowie i poprawiłam koszulę.
- Gdyby nie ty, moje życie byłoby łatwiejsze. - Rzuciłam kwapliwie, lecz jak zwykle dostałam w odpowiedzi pełną pretensji, naburmuszoną minę dziewczyny. W duchu cieszyłam się jednak że była tak zawzięta. Uczepiła się mnie, jak rzep psiego ogona. Słyszałam nawet, że niektórzy określają nas mianem przyjaciółek. Żeby nie było że jestem jakąś straszną osobą - tak naprawdę jestem jej cichą opiekunką. Zawsze jej pilnuję, nie ważne w jaki sposób, po prostu czuję się zobowiązana do niańczenia jej. Również teraz - gdy szłyśmy na śniadanie, bacznie ją obserwowałam. Jej długie, jasne loki podskakiwały za każdym razem gdy stawiała krok. Los tak chciał, byśmy obie miały takie same włosy. Tyle że jej były o wiele bardziej kręcone i dłuższe. Wzdychnęłam pod nosem i zajęłam miejsce obok dziewczyny. Śniadanie od początku wyglądało tak samo, więc myślę że nie ma co opowiadać. Jak zawsze, pragnęłam jak najszybciej opuścić to przeludnione miejsce. Wymknęłam się niezauważenie, tak by Audrey nic nie dostrzegła. Najwyraźniej była zbyt zajęta jedzeniem. Zegar wskazywał 8:30. Rozejrzałam się po korytarzu, na którym stało jeszcze paru innych uczniów. To, co zwróciło moją szczególną uwagę, było - jakże by nie inaczej - chłopakiem. Trudno było mi go opisać. Wysoki, a może średniego wzrostu brunet, wydawał mi się znajomy. Głowiłam się i głowiłam, lecz nim się spostrzegłam, obstawiła go trójka chłopaków, może trochę starszych. Jeden z nich, popchnął lekko bruneta, na co ten podniósł ręce w uspokajającym geście. W jednym momencie zalała mnie fala ciepła jak i zimna. Zobaczyłam jego - Wysokiego, chudego i bladego blondyna. Od razu na całym ciele przeszły mnie ciarki i pojawiło się obrzydzenie. Na szczęście nie zapowiadało się na konfrontację z tym jakże odrażającym człowiekiem. Natomiast ten zaszczyt spotkał kogoś innego - właśnie owego, wcześniej obserwowanego przeze mnie chłopaka. Ta sytuacja również nie wyglądała zbyt przyjaźnie, nawet miała charakter lekko agresywny. Przyznam - ciekawość była większa, więc starałam się podejść jak najbliżej, by jednocześnie nie wzbudzić niepotrzebnego podejrzenia. Ku mojemu zdziwieniu, wcześniejsza trójka odeszła szybkim krokiem, szepcząc coś między sobą. Odprowadziłam ich wzrokiem, aż wreszcie zniknęli za jedną z kolumn. Mój wzrok na nowo powędrował w stronę dwóch chłopaków. Wpatrywałam się w ich stronę bardzo uważnie, próbując wyłapać jakiekolwiek słowo, lecz nic z tego. Natomiast poczułam, że ktoś łapie mnie za talię. Szybko obkręcona, ujrzałam chłopaka, który wcześniej popchnął bruneta.
- Czegoś tu szukasz, czy przypadkowo tak patrzysz w tamtą stronę? - Złapał mnie mocno za rękę i wycedził pokazując głową w stronę mojego wcześniejszego obiektu zainteresowań. Szybko się wyrwałam i spojrzałam na niego nieprzyjemnym wzrokiem.
- A ty piszesz książkę, czy z policji jesteś? - Odpowiedziałam równie oschle, jak on. Ku mojemu niezadowoleniu, blondyn - Chester, zainteresował się zaistniałą sytuacją. Podszedł do nas, krzywiąc się na mój widok. Otworzył usta by coś powiedzieć, lecz wyprzedziłam go. Nie mogłam przegrać tej potyczki słownej.
- Oh proszę proszę, panicz Chester zmienił nawyki i teraz gnębi swoją płeć. Mam rozumieć że zmieniłeś preferencję? Ostatnio coś nie widuję Cię z dziewczynami. - Rzuciłam mu wyzywający wzrok.
- Czyżbyś zazdrościła mi gustu? Bo widzę że tego jak zwykle Ci brakuje, nadal oglądasz się za najgorszymi. - Skrzyżował ręce i odwzajemnił mi wzrok. Uśmiechnęłam się lekko na te słowa.
- Pragnę zauważyć że w tym momencie obraziłeś sam siebie. Chyba nie zapomniałeś co nas kiedyś łą.. - Brnęłam coraz głębiej, lecz blondyn szybko podniósł rękę w geście uciszenia. Dobrze widziałam że nie miał zamiaru kontynuować tej skromnej konwersacji. Machnął na mnie ręką i odszedł z resztą. Złapałam się za pobolewający nadgarstek i zorientowałam się że brunet wszystko obserwował. Podeszłam do niego.
- Jakbyś miał z nim problem, zawsze chętnie pomogę. Mam na niego parę haków, a sam przysporzył mi sporo problemów. Więc jeśli chcesz, możesz mnie kiedyś zaczepić. - Machnęłam mu ręką gdy odchodziłam. Momentalnie się zatrzymałam, jakbym o czymś zapomniała. - Lora. - Powiedziałam do niego, i gdy odpowiedział ciche, lecz śmiałe "Francis", uśmiechnęłam się lekko. Lekcje już powoli się zaczynały.
<Francis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz